Geoblog.pl    tiri    Podróże    Singapur - Indonezja 2020    Uniwersal Studios
Zwiń mapę
2020
01
mar

Uniwersal Studios

 
Singapur
Singapur, Singapore Sentosa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14888 km
 
Co tu dużo pisać, ubawiliśmy się jak dzieci. Ale parę słów skrobnąć trzeba, może ktoś znajdzie przydatne dla siebie informacje. Chociażby taką, że jak masz szóstkę z przodu to za bilet wstępu do Uniwersal Studios płacisz połowę i nie ważne, że nie jesteś Singapurczykiem.
To już praktycznie ostatni dzień naszego wojażu, choć faktycznie przedostatni w domu będziemy jutro i nasza doba będzie o sześć godzin dłuższa.
Wiadomo do dwunastej trzeba się wylogować z hotelu, spokojnie pospaliśmy do dziesiątej. Pakowania nie było dużo bo wczoraj padliśmy na twarz, a że hotel oferuje środki higieny osobistej włącznie ze szczoteczką do zębów to i kosmetyków nie trzeba było wyciągać.
Walizy zostawiamy w hotelowej recepcji i po drodze do stacji metra Aljunied zasiadamy do śniadania w indyjskiej nazwijmy to jadłodajni. Znowuż hinduskie żarcie, tak ponieważ w tej okolicy takich miejsc jest za trzęsienie, a i większość z nich jest otwarta rano.
Wysmarowani repelentami spacerkiem do stacji metra i z jedną przesiadką wysiadamy na stacji HarbourFront.
Repelenty, w trakcie poprzedniej wizyty w mieście Merliona prawie z pewnością komar z gatunku Aedes sprzedał wirusa dengi mojej małżonce, która później odchorowała to na Filipinach. Jeśli ktoś ciekawy tej historii to zapraszam tu . Z tego właśnie powodu, gdy wybieram się w te strony to sprawdzam sytuację epidemiczną na stronie https://www.nea.gov.sg/
, a dane mówią ze w tym roku znowu jest nie wesoło. Mamy około 300 przypadków dengi tygodniowo, a Corony tylko kilkanaście. Nie chcielibyśmy przywieźć niechcianej pamiątki do domu. Trzeba się zabezpieczyć.
Stacja HarbourFront, jak kto w Singapurze bywa przy okazji centrum handlowe i to całkiem spore. Już widziałem ogniki w oczach pań, już komercja chce pokazać swoje szpony mimo, że niedziela. Nie, nie, nie plan jest inny szybciutko do wyjścia i spacerek promenadą prościutko na Sentosę.
Do kasy, bileciki i do parku rozrywki. Bileciki ponoć można ogarnąć ze zniżką online, ale nie mieliśmy do tego głowy stąd tradycyjnie zakup w kasie, jak wspomniałem na wstępie jeśli twój wiek zaczyna się od szóstki to masz prawie 50 % zniżki. Przy wejściu kamera skanuje po raz enty dziś nam temperaturę. Zdrowi więc zaczynamy szaleństwa. Większość atrakcji to różnego rodzaju kolejki od typowych roller casterów po spływ pontonami rzeką w parku jurajskim. Przejażdżka dżipem przez pustynię niczym Indiana Jones, atrakcja dla pięcioletnich dzieci, ale niech tam zaliczyliśmy. Jazda wewnątrz piramidy po ciemniaku to polecam, symulator lotu z transformersami. Shrek w ileś tam D, świat Jasia z magiczną fasolą, pingwiny z Madagaskaru, ulica sezamkowa tylko Waterworld był zamknięty.
W międzyczasie najdroższy hamburger z frytkami w stylizowanej na amerykańskie lata 60-dziesiąte restauracji, najdroższy w trakcie naszej wyprawy, a do dupy. Czas zleciał błyskawicznie, przy samym wyjściu komercja dała o sobie znać i panie wpadły w jej szpony no przecież trzeba wnukom kupić oryginalną pamiątkę w postaci ciuszka lub pluszaka. Naszej wnuczce trafił się duży ptak z ulicy sezamkowej. Naprzeciw wyjścia z Uniwersal Studios rzucił się nam w oczy znany z Kuala Lumpur szyld Din Tai Fung i w tym momencie hamburger zaczął ciążyć na żołądku jeszcze bardziej. Powrót do hotelu podobnie jak w ta stronę tylko na odwrót, czyli z promenady prosto przez świątynię komercji czyli VivoCity. Inaczej na peron się nie dostaniesz i komercja tym razem złapała w sidła, ale dzięki Bogu skończyło się na zakupach w Crocsie, Bo promocja była.
Metro, hotel, dzięki uprzejmości recepcji mogliśmy skorzystać z łazienki. Ogarnięci ponowie metrem prosto na lotnisko. Na lotnisku po raz enty pomiar temperatury, jakaś kawa przebieramy się w ciuchy podróżne. Jeszcze raz wodospad, lekka kolacja jeszcze w strefie ogólnodostępnej.
Czas na odprawę, kontrola paszportowa i jesteśmy w strefie wolnocłowej tu jeszcze malutka komercja, już taka tycia na do widzenia co by wydać ostanie singapurskie dolary. Na lotnisku już widać, ze sytuacja Coroną się zaostrza, większość podróżnych w maseczkach, a te od koloru do wyboru aż strach kichnąć.
Jak doszliśmy do naszej bramki trwał już boarding, ale ponieważ kontrola bezpieczeństwa na Changi odbywa się bezpośrednio przed wejściem na pokład to trochę to trwa. Tym razem samolot jest pełny, wylosowało nam miejsca z ścianką toalet za plecami, ale nie jest źle. Startujemy z lekkim opóźnieniem, gdzieś tak 01:40. Mniej więcej połowa pasażerów ma założone maseczki na starcie, przy lądowaniu prawie nikt. Lot bez przygód, jeśli nie liczyć w większości nie udanych prób załapania się na sen.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
tiri
Krzysztof Tiri
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 221 wpisów221 37 komentarzy37 982 zdjęcia982 2 pliki multimedialne2
 
Moje podróżewięcej
08.05.2023 - 17.02.2024
 
 
29.04.2019 - 09.07.2020
 
 
19.08.2018 - 30.04.2019