Geoblog.pl    tiri    Podróże    Singapur-Filipiny-Bangkok 2013    Transfer na Palawan - łapie nas DENGA
Zwiń mapę
2013
18
sty

Transfer na Palawan - łapie nas DENGA

 
Filipiny
Filipiny, Puerta Princesa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12803 km
 
W dniu wczorajszym jedno z nas czuło się źle, coraz wyższa temperatura, silny i coraz silniejszy ból stawów, myśleliśmy z początku że to niewyleczona przywieziona jeszcze z kraju infekcja, leki przeciwzapalne i przeciwbólowe pomagają tylko na chwilę. Zbyt silne objawy, sugerują, że raczej nie jest to infekcja, pojawia się pytanie no to co ? tu nasuwa się najgorsze z przypuszczeń - malaria, ale zaraz potem wujek google nas pociesza, za krótko tu jesteśmy dopiero tydzień, a malaria potrzebuje na wyklucie minimum dwóch. Googlujemy dalej, wszystko zaczyna pasować do DENGI, ale z tego co wyczytaliśmy to nie ma się z czego cieszyć bo to też paskudztwo, które można przechorować nawet nie wiedząc o tym, ale też w najgorszym przypadku można dostać postać krwotoczną, ato już nie przelewki, więcej na http://pl.wikipedia.org/wiki/Denga . Krótko narada co robimy jutro rano mamy wylot na Palawan, a gorączka podchodzi do 40 C. Nie ma na co czekać trzeba do lekarza, dzwonimy na linię alarmową PZU gdzie moglibyśmy się udać, tak żeby można to załatwić bezgotówkowo, podajemy gdzie jesteśmy, każą nam czekać na odpowiedź. Mija pół godziny oddzwaniają, mówiąc,że nie mają takiej placówki w Cebu ( Cebu drugie co do wielkości miasto Filipin trochę dziwne, że nie ma tu placówki medycznej, która mogła nas obsłużyć bezgotówkowo ), ale jeżeli jest bardzo źle to mamy się udać na pogotowie.
Dzwonimy jeszcze raz mówiąc, że jutro rano powinniśmy być w Puerto Princesa, to może tam. Mija następne pól godziny i mamy odpowiedź tak mamy tam placówkę, po chwili dostajemy SMS z adresem tej placówki, pozostaje nam czekać do jutra, na tabletkach przeciwbólowych udaje się przetrwać noc.
Rano taxi na lotnisko, taryfa się ślimaczy przez korki, w końcu jesteśmy na lotnisku, odprawa przy wylocie ważenie bagażu jest parę gram za dużo, trzeba przepakować, trochę przepychanki słownej w końcu udaje się nam uniknąć dodatkowej opłaty, ale nie udaje się nam uniknąć opłaty lotniskowej ( obowiązkowej przy wylocie na lotniskach filipińskich, opłata zależna od lotniska i miejsca do którego się udajemy).
Gorączka znowu zaczyna zbliżać się do 40 C, przypomniał nam się pan na przylocie na Filipiny z kamerą termowizyjną, czy podobnie będzie także w Puerto Princesa.
Klimatyzacja w samolocie łagodzi skutki gorączki, lot mija szybko bez komplikacji, pana z kamerą nie było ( widocznie mierzą temperaturę tylko przylatującym z zagranicy ).
Wychodzimy z terminalu obskakuje nas chmara kierowców tricyklów z propozycją podwózki, a także kierowcy vanów którzy chcą nas zwieźć do El Nido.
Do El Nido to my nie potrzebujemy, ale potrzebujemy do szpitala i pokazujemy adres kierowcy gościu mówi, że wie gdzie to jest i za niewielką kwotę ( taniej jakbyśmy wzięli dwa tricykle ) nas tam zawiezie.
No i zawiózł, ale do innego szpitala, a raczej przychodni w tej samej dzielnicy San Pedro, no tak w SMS był adres, ale nie było nazwy szpitala, w przychodni mówią nam, że szpital o który nam chodzi jest niedaleko jakieś 300 m, a więc idziemy z buta.
Przeszliśmy 300 m, a szpitala nie widać pytamy się przygodnych tubylców i dowiadujemy się, że to jeszcze spory kawałek, więc łapiemy tricykle i wio do szpitala, tym razem trafiamy dobrze do palawan adventist hospital.
Idziemy do recepcji i mówię do pani, że jesteśmy stąd i stąd, nasza firma ubezpieczeniowa kazała się nam tu zgłosić, zapewniając, że wszystko zostało uzgodnione. Pani grzecznie pyta, a jaka to firma, ja odpowiadam :
- Pe Zet Ju (PZU),
- oj nie znam takiej firmy, my współpracujemy tylko z SOS, jeśli nie macie ich polisy to trzeba będzie płacić
- a może te firmy są partnerami i współpracują ze sobą, zapewniono nas że wszystko zostało ustalone.
jeden telefon i pani mówi :
- jest OK., ale lekarz będzie za dwie godziny
- jest 40 C gorączki
- tak, to proszę tu obok na izbę przyjęć
Szpital nie gorszy niż w Polsce, tylko nie wiem jak oni wychodzą na swoje, bo białego personelu tam za trzęsienie ( generalnie na Filipinach dało się zauważyć przerost zatrudnienia, gdzie u nas w kraju pracuje jedna osoba to tam od dwóch do czterech, może to ich sposób na likwidację bezrobocia, ale nie mam pojęcia jak to wychodzi ekonomicznie w skali całego ich kraju), a więc najpierw przyszła pani od wywiadu, potem od ciśnienia, następnie od temperatury i na koniec od pobrania krwi.
W końcu kroplówka i czekanie na wyniki, wyniki wykluczają malarię, ale nie potwierdzają dengi, ponoć tak może być, trzeba zostać na obserwację. Czekała nas jeszcze wizyta w pokoju przyjęć, gdzie zostały ustalone warunki pobytu, jaka dieta, czy prywatna sala- tak,
i tak po trzech godzinach na izbie przenosimy się do sali jednoosobowej, wcześniej uzgodniliśmy, że nie ma sensu abyśmy wszyscy czekali w szpitalu my zostaliśmy, a druga dwójka pojechała szukać noclegu na dzisiejszą noc, umówiliśmy się że spotkamy się wieczorem w McDonaldzie.
Okazało się, że szpitalu możemy przenocować oboje, tak więc my w szpitalu, oni w Casa Fuerte B&B za 1400 PHP, my nocleg za free.
Plan na dzień następny my leczenie, oni uzyskanie promesy na zwiedzanie podziemnej rzeki ( ilość dzienna wejść jest ograniczona dlatego najpierw trzeba mieć promesę, informują o tym już plakaty na lotnisku w Puerto Princesa ) i załatwienie sobie transferu do El Nido.
















 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
tiri
Krzysztof Tiri
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 220 wpisów220 37 komentarzy37 976 zdjęć976 2 pliki multimedialne2
 
Moje podróżewięcej
08.05.2023 - 16.02.2024
 
 
29.04.2019 - 09.07.2020
 
 
19.08.2018 - 30.04.2019