Geoblog.pl    tiri    Podróże    Singapur - Indonezja 2020    Jeśli jest sobota to jesteśmy w Singapurze
Zwiń mapę
2020
29
lut

Jeśli jest sobota to jesteśmy w Singapurze

 
Singapur
Singapur, Singapore City
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14882 km
 
Problemów z zaśnięciem nie było, ranek do strasznych nie należał. Trzeba się ogarnąć i do 12 ewakuować się z pokoju. Ale najpierw śniadanie, tradycyjnie udaliśmy się do Zakhira zaserwowaliśmy sobie roti, nany, murtabaki i wodę ze świeżego kokosa, aby uzupełnić elektrolity. Na specjalność zakładu curry z rybich głów nie było amatorów.
Był plan kąpieli w hotelowym basenie na dachu, ale na planach się skończyło jakoś tym razem nie robiło to nas wrażenia.
Generalnie nasuwa mi się refleksja, że nie warto wracać do tych samych miejscówek po raz kolejny. Nie robią one już takiego wrażenia jak za pierwszym razem. Uczucie to towarzyszy mi już któryś raz podczas naszych wojaży.
Może to sprawa, że za pierwszym razem wszystko jest nowe, dziewicze, ekscytujące i człowiek spodziewa się tego samego następnym razem. A tu zaskoczenie wygląda to nie tak jak się zapamiętało, nie efektu „wow” i widzimy już nie tylko same zalety, ale zaczynamy dostrzegać wady. Może też z czasem stajemy się bardziej wymagający, a i upływ czasu takim miejscom jak hotele też nie pomaga. Pewnie też mamy skłonność do zapamiętywania rzeczy pozytywnych, a o negatywach zapominamy i stąd czasami czeka nas lekkie rozczarowanie. Choć z drugiej strony każdy z nas ma swoje pewniaki bo nie bez kozery się mówi „ najbardziej lubimy piosenki które już znamy”.

Graty spakowane walizki zostawione w hotelowym holu przykryte siatką i pod czujnym okiem ochroniarza. Wylot do Singapuru mamy o 21, do tego czasu dalej wpadamy w szpony komercji, tym razem wybór pada na centrum handlowe Pavilion. Zanim jednak dotarliśmy do Pavilionu zrobiliśmy sobie przechadzkę po Chinatown, a właściwie to na Petaling Street Market, aby coś tam dokupić spośród oferowanego tam barachła. Stamtąd taksówką, a właściwie dwoma bo nie znaleźliśmy jednej sześcioosobowej, co miała takie konsekwencje, że się pogubiliśmy dojeżdżając do Pavilionu. Pavilion to ogromne centrum handlowe i wejść do niego jest kilka, nasza trójka weszła jednym, druga innym wejściem. Po jakimś dobrym kwadransie się odnaleźliśmy, podzieliśmy się na podgrupy, daliśmy sobie czas i ustaliśmy, że po tym czasie spotykamy się pierogarni, a może pierożkarni Din Tai Fung. Din Tai Fung to taka sieciówka chińska, czy też tajwańska na jedno wychodzi z ichnimi pierożkami. Polecam, cenowo jest w miarę, smakowo jest bardzo dobrze. Znajdziecie ich w Singapurze, Tajlandii, Anglii no i w Malezji może jeszcze gdzieś, ale w tych krajach na pewno.
Tak przemierzając przestrzenie Pavilionu, dokupując małe co nie co, czas mija szybko, pora się zawijać po bagaże i wio na lotnisko. Pavilion to jest wyższa półka cenowa niż wczorajszy Berjaya Times Square no, ale i marki światowe. Wracając do hotelu udaje się nam załadować w jedno auto, ale bez włączania licznika. Kierowca trochę szalony starszy hindus zaczął z nami deliberować na temat polityki światowej. Zaczęło się tradycyjnie od pytania skąd jesteście i wtedy poszło, a to koło Niemiec tam gdzie ta idiotka Angela pozapraszała imigrantów, pozapraszała to zaraz będzie miała problem bum bum. I dalej w tym tonie nie będę cytował bo zostanę posądzony o rasizm. Na nasze pytanie, a on skąd w Malezji było, nie było kraju muzułmańskim odpowiada, że jego dziadka ściągnęli tu Anglicy bo Malajowie to leniwy naród, a hindusi są znani z pracowitości. Przyjechali tu budować miasto.
W hotelu korzystając WIFI zamawiamy Graba na KLIA II, ponieważ nie mają samochodów takich co zabiorą sześć osób razem z walizami to musimy wziąć dwa. Dobra bierzemy pierwszy, pierwsza trójka się ładuje i start na lotnisko. Chcę zamówić drugie auto, a tu zonk, apka pokazuje, że jesteśmy w trasie i dopóki nie dojedziemy do celu, drugiego auta nie zamówimy – człowiek całe życie się uczy. Poprzez apkę dzwonię do kierowcy, że potrzebujemy drugie auto, ale połączenie się rwało i urywało, nic z tego nie wyszło. Co robić, zainstalować apkę na telefonie małżonki, ale tu rejestracja potwierdzenie przez maila troche to potrwa, może w hotelowej recepcji pomogą, ale tu wzruszają ramionami mówią bierz taksi. W końcu recepcjonistka mówi podejdź do gościa co siedzi tu obok w biurze turystycznym on Ci pomoże. I pomógł, mówi podwiozę was za 100 MYR, skończyło się na 90 zamknął biuro wsiadł w prywatne auto, a my się załadowaliśmy razem z gratami i w drogę. Na lotnisku spotykamy pierwszą trójkę dojechali za 79 MYR, kawa w Starbucksie, odprawa bagażowa, paszportowa, bezpieczeństwa i jesteśmy w strefie wolnocłowej. Tu miał być mąk komercyjnych ciąg dalszy, ale nie był bo sklepów tam nie za wiele. Nadziei paniom narobiła moja żonka obiecując im mrowię sklepów z tym, że pomyliła terminale w pamięci miała KLIA gdzie sklepów jest sporo, ale my jesteśmy na KLIA II, a tu już nie jest tak bogato.
Potem już bez ekscesów, krótki lot, odprawa, metro i przed północą meldujemy się w znanym nam hotelu 81 – Gold.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
tiri
Krzysztof Tiri
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 221 wpisów221 37 komentarzy37 982 zdjęcia982 2 pliki multimedialne2
 
Moje podróżewięcej
08.05.2023 - 17.02.2024
 
 
29.04.2019 - 09.07.2020
 
 
19.08.2018 - 30.04.2019