To już ostatni pełny dzień tej eskapady, dziś w planie tylko wieczorny wypad do Ratchada Train Market. Otwierają dopiero wieczorem do tego czasu basenik w hotelu, później szlajanie się po okolicy Khao San i Rambuttri. Zakup tajskich przypraw i past, tak aby na cały rok starczyło. Obiad w ulicznej garkuchni, kupno jakiś pierdółek dla znajomych. Tak koło 18 łapiemy taxi i w piątkę( jeden z nas musiał zostać w pokoju z powodu perturbacji żołądkowych) jednym samochodem ( da się, ano da się cztery osoby na tylnym siedzeniu) jedziemy na Market. Ale przed Marketem jest centrum Esplanade i niestety musieliśmy stracić tam dobrą godzinę. Sam Ratchada Train Market trochę się zmienił przez ten rok, jest więcej straganów mniej knajp przy wejściu na rynek. Stoisk z jedzeniem jakby więcej, ale ludzi też jakby więcej. Białasów-farangów w dalszym ciągu prawie wcale, pyszna kolacja podobnie jak rok temu muszle, krewetki i inne mięczaki. Wrażenie zarąbiste, jeśli ktoś jest ciekawy opisu to zapraszam
tu. Po kolacji i przejściu pomiędzy szpalerami stoisk z bazarowym towarem rodem z Chin wracamy taxi do hotelu za całe 100 THB i to bez targowania. dzisiejszy wieczór jest pożegnalnym, także się pożegnaliśmy. My jutro wracamy do domy, a Jerry z ekipą ma w planie jeszcze Khao Sok i Ko Tao.