Taki rytuał, na odlocie jakieś zakupy trzeba by poczynić, choć coraz słabiej to wygląda.
Czasy podróbek prawie jak oryginał już chyba się skończyły, większość to barachło i tandeta. Jak firmowe to ceny europejskie.
Chodziło nam także, aby pokazać naszym towarzyszom podroży jak można się po Bangkoku poruszać. Niekoniecznie Tuk-tukiem, taxi czy innym Boltem.
Więc ruszamy ,najpierw na łódź idziemy trzy minutki spacerku na przystań nr.13 Phra Arthit łodzią orange flag do przystani nr.0 Sathom skąd po schodkach na przystanek BTS dalej kolejką na przystanek National Stadium i jesteśmy w MBK. Warto było zobaczyć minę podziwu na twarzach znajomych jak oglądali akcję cumowniczą koordynowaną gwizdkiem, czy panią konduktorkę grzechoczącą portfelo-kasownikem na łodzi. Czy też bycie ochlapanym przez przepływające łódki lub doznających uczucia zimna w kolejce BTS.
Same zakupy słabo mimo, że zbiegaliśmy MBK, Siam Discovery i Siam Paragon. W MBK na parterze były jakieś promocje, ale nie na te towary liczyliśmy, a w Siamach więcej punktów gastronomicznych niż sklepów.
Jakieś tam łupy nabyliśmy, także dużą walizkę dokupić trzeba było. Przy okazji przed MBK jak i przed Siam Paragon ustawione były ringi do tajskiego boksu, można było sobie pooglądać walki pokazowe.
Zmęczeni wracamy do hotelu, ale tym razem Boltem ponieważ zmrok już zapadł, a po zmroku łódki na Chao Phraya już nie pływają. Wypad na Rambuttri na małe piwko, które z małego zrobiło się średnie. My mogliśmy sobie na to pozwolić wylot mamy jutro wieczorem, ale państwo Ch. i Karliki wylatują o ósmej rano. Także to nasza ostatnia wspólna noc w Tajlandii.