Geoblog.pl    tiri    Podróże    Laos-Tajlandia 2025    Chińskie Pendolino
Zwiń mapę
2025
21
sty

Chińskie Pendolino

 
Laos
Laos, Vang Vieng
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9057 km
 
Dwa dni temu zapytaliśmy naszego konsjerża o bilety na pociąg do Vang Vieng. Oczywiście dla niego nie ma najmniejszego problemu. Skusiliśmy się na pierwszą klasę, resort za drobną opłata zaoferował nam także podwózkę na dworzec. Sam dworzec jest kawałek za miastem tak ze dwadzieścia kilometrów.
Dziś zmieniamy miejscówkę, śniadanie, pakowanie, zbiórka przy recepcji check out i w drogę. Nasz konsjerż widząc, że jeden z nas ładuje piwo do plecaka zwraca nam uwagę, że to w pociągu jest niedozwolone. Przed wejściem do pociągu czeka nas kontrola bezpieczeństwa.
Pal licho piwo, my tu mamy jeszcze dwa litry brązowej wody i co z tym fantem. Postanawiam, jak to Janusz w podroży zmienić trochę kolor pepsi na jaśniejszy. Jerry mówi, a co tam zaryzykuję, co będzie, to będzie i wsadził swoją flaszkę do walizki. Docieramy na dworzec, który jak pisałem jest spory kawałek za miastem, a tu budynek prawdziwego socrealizmu to bardziej terminal sporego lotniska niż dworzec kolejowy. Widać potęgę bogatego chińskiego sąsiada, który odpowiada za tę inwestycję LCR zwaną. Przed wejściem do budynku kontrola biletów i skanowanie bagaży do napoi się nie doczepili, ale do pianki do golenia w sprayu już tak. Skontrolowani zasiadamy w wielkim holu i czekamy na otwarcie bramek. Tak, na otwarcie bramek jak na lotnisku tylko, że tu wpuszczają na peron. Pociąg nadjeżdża wpuszczają ludziska na peron i do pociągu. Wsiadamy, ruszamy i chcemy podziwiać widoki, a tu nic z tego. Prawie cała trasa do Vang Vieng odbywa się w tunelach. Co wyskakujemy z tunelu przymierzasz się do zrobienia zdjęcia to już jesteś w następnym. Niecała godzinka i jesteśmy w na miejscu. Budynek dworca w Vang Vieng prawie identyczny jak w Luang Prabang.
W trakcie jazdy zwróciły naszą uwagę kolorki mundurków obsługi pociągu, inny dla obsługi gastronomicznej, inny dla technicznej i tak dalej. To róż, to fiolet wszystkie w wersji neonowej.
Przed dworcem czeka na nas podwózka do hotelu, wyszło jakieś nieporozumienie bo podwózka była dla dwóch osób, a nas jest dziesięcioro.
W Vang Vieng dworzec jest w mieście stąd mija pięć minut jest i pickup dla całej dziesiątki, chwilę później jesteśmy już w naszej nowej miejscówce Confetti Garden Resort. Bierzemy pokoje rozgaszczamy się, moja połówka dokonuje krótkiej oceny: buchta. Rzeczywiście nie jest to standard lux, ale ujdzie. Jest klima, ciepła woda i w miarę wygodne łóżko. Niemniej pokoje na parterze mają wejście od strony patio z basenem po którym paradują wszyscy goście resortu. Także spokoju nie należy się spodziewać, dla mnie ujdzie, dla niej tragedia. Duża zaletą jest to, że resort jest przy samej walking street czyli jesteśmy w centrum. Rozgoszczeni, czas na popas, nasz wyszukiwacz miejscówek kulinarnych Jerry namierzył knajpkę co się nazywa Green Restaurant więc prowadzeni przez mapy się tam udajemy. Miejsce bardzo przyjemne z fantastycznym widokiem na okoliczne góry w scenerii zachodu słońca. I akurat w tym czasie tam jesteśmy, widać start sporej ilości balonów i motolotni robi się bajkowa chwila, widok magiczny.
Niespiesznie wracamy poprzez liczne stragany walking street do pokojów.
I tak minął kolejny dzień.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
tiri
Krzysztof Tiri
zwiedził 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 254 wpisy254 40 komentarzy40 1172 zdjęcia1172 2 pliki multimedialne2
 
Moje podróżewięcej
27.06.2024 - 30.01.2025
 
 
08.05.2023 - 27.06.2024
 
 
29.04.2019 - 09.07.2020