Noc minęła całkiem, całkiem czyli wstaliśmy wyspani mimo, że w kraju gdzieś trzecia nad ranem. Idziemy na śniadanie w krótkim rękawku wychodzimy na zewnątrz, a tu szok zimno jak cholera tak ze 13 stopni godzina dziewiąta rano. W tył zwrot do pokoju po schowane w walizkach kurtki, śniadanie jest serwowane na otwartej werandzie z widokiem na ogród. Zdziwienie wielkie tego się nie spodziewaliśmy, zaraz gogle w ruch to nie żadna anomalia tak tu jest w nocy zimno w dzień gorąco. Dzień minął nazwijmy to na aklimatyzacji, koło dziesiątej zrobiło się miło ciepło a o dwunastej to już upał. Także basenik choć rześki, leżaczek beer Lao. Po południu dojeżdża reszta ekipy jesteśmy razem, wieczorem wypad na nocny targ. Kolacja, spacer, powrót do resortu i rezerwacja skuterków na jutro. Wieczór w przeciwieństwie do poranka przyjemnie ciepły.