Zaczynamy.
Już wróciliśmy czyli czas spisać jak najszybciej swoje wspomnienia bo czas działa i robi swoje. Będzie to raczej pamiętniczek niż poradnik, ale zawsze coś z porad będzie można znaleźć. Rano pobudka, dwa telefony nastawione wstajemy po alarmie pierwszego, dzwonimy do towarzyszy podroży, też już wstali. Zbieramy się, jeszcze karma kotom w miski, w samochód i wio na lotnisko. Piąta rano jeszcze pusto na drogach, wysadzam małżonkę przy terminalu sam jadę zostawić auto na parkingu. Druga część ekipy już jest, nasza jeszcze nie dotarła, ale za chwilę jesteśmy wszyscy dziesięć osób. Zaczyna się wyprawa egzotyczno-geriatryczna.
Lot do Kopenhagi bez problemów, tam mamy dwie i pół godziny na przesiadkę. Powoli do naszej bramki i wsiadamy, trafiło się nam miejsce w rzędzie środkowym, niestety nie będzie przy oknie, ale za to w strefie z większą przestrzenią na nogi. W samolocie obiad i po sześciu godzinach jesteśmy w Abu Dhabi,. Tu znowu dwie pól godziny szwendania się po lotnisku. A lotnisko duże, przestrzenne, ale jakieś takie mało przytulne. Fru w powietrze i tym razem nie mamy szczęścia znowu rząd środkowy (układ tej wersji boeinga to 3+3+3 w klasie ekonomicznej). Przed lądowaniem serwują śniadanie i o siódmej czasu miejscowego dnia następnego jesteśmy w Bangkoku.