Rano powtórka z dnia wczorajszego, śniadanie ze sklepu, pakowanie maneli i wizyta na basenie. Przed dwunastą oddajemy pokoje, manele zostawiamy w recepcji. Jeszcze ostatni spacer po Kuala Lumpur, idziemy pod wieże Petronas, trochę szwendamy się po centrum handlowym który mieści się u podnóża wież. Potem spacerkiem na popas, na pierożki, jakieś ostatnie zakupy. Wracamy do hotelu, odbieramy bagaże, czas jechać na lotnisko. Łapiemy Graba każda para swojego, po godzince jazdy i wydaniu ostatnich 70 MYR jesteśmy na lotnisku na trzy godziny przed wylotem. Wylot mamy o 23.50, odprawiliśmy się online dzień wcześniej. Nadajemy bagaże, dostajemy karty pokładowe, idziemy do oprawy paszportowej.
W części ogólnodostępnej lotniska znajdziecie także knajpkę z pierożkami Din Tai Fung-info dla amatorów pierożków.
Jeszcze przed odprawą paszportową nasze zainteresowanie wzbudziła restauracja McDonalda, a właściwie kiosk który jest w części ogólnodostępnej lotniska. Poprzednim razem kiedy tu byliśmy kiosku tego nie było, była za to normalna restauracja. Pamiętam, bo wydaliśmy wtedy ostatniego ringgita na rożka, który wówczas kosztował 1MYR, a w Polsce 1,99 PLN. Czemu kiosk wzbudził naszą ciekawość, ano temu że zamawiałeś w kiosku, a żarcie do kiosku z restauracji, która teraz jest nie w głównej hali, a w pobliżu tarasu widokowego dowoził robot w barwach McDonalda, zabawnie to wyglądało.
Podczas boardingu okazuje się, że jest problem z naszymi miejscami, jakaś usterka techniczna czy coś w tym stylu. Zostają nam zmienione siedzimy w innej części samolotu, wprawdzie w tym samym rzędzie, ale nie obok siebie. Moje protesty o tym że siedzieliśmy przy oknie i obok siebie na nic się nie zdają. Wprawdzie jedno z nas siedzi przy oknie, ale między nami jest ten obcy. Panie z obsługi mówią. poroście pewnie się zamieni miejscami. Ten obcy okazał się miłą dziewczyną, która z chęcią się zamieniła nawet jej było na rękę, że nie musi siedzieć w środku.