Dziś zmieniamy miasto i państwo. Początkowo nie braliśmy Bangkoku pod uwagę, mieliśmy się od razu przemieścić na Koh Phangan. Ale żeby dotrzeć z Penang na Phangan trzeba lecieć do Surat Tani z przesiadką w Bangkoku. Jeśli już lądujemy w Bangkoku no to zostańmy tam na chwilę. Jakaś nostalgia nam się włączyła pięć lat tam nie byliśmy.
Wylot do Bangkoku mamy o 16 z pokoju trzeba się wylogować o12. Uwijamy się szybciej, manele zostawiamy w recepcji i udajemy się zwiedzić Chew Jetty. Zgodnie z opisem który gdzieś znalazłem w sieci „to tradycyjna osada stworzona przez chińskich emigrantów, dziś zaliczana do listy dziedzictwa UNESCO. Wioska jest w całości zbudowana na drewnianych słupach stojących w morzu już ponad sto lat. Pozostało jeszcze sześć jetties, gdzie turyści są mile widziani i mogą swobodnie spacerować po drewnianych pomostach bez żadnych opłat.”
Generalnie to w moim odczuciu jest to pchli targ pełen straganów z pamiątkami, przekąskami i innymi niepotrzebnymi rzeczami. Pamiątkowa torba zakupiona, wracamy do hotelu znowu Grab i jedziemy na lotnisko.
Lot chwilę spóźniony, lądujemy na Don Muang. Wymieniamy drobną walutę na bathy i próbujemy złapać Graba. Nie udaje się to nam, nie było wolnego kierowcy w okolicy. Czas wypróbować komunikację miejską. Zaczynamy od Red Line czyli pociągu niedawno uruchomionej linii kolejowej. Dojście do peronów jest bardzo dobrze oznakowane, zajmuje to jakieś pięć – dziesięć minut spaceru. Pociągiem jedziemy do stacji końcowej Bang Sue Grand Station tam przesiadka do metra MRT Blue Line i jedziemy do stacji Mo Chit tam przesiadka na BTS Skytrain Sukhumvit Line i już prosto do stacji Nana.
Hotel mamy w bocznej uliczce prawie przy samej stacji i okazuje się, że uliczka ta jest z tych z czerwonymi latarniami, taki efekt uboczny. Meldujemy się, chcą od nas depozyt 1000 THB, mówimy że jeszcze nie wymieniliśmy kasy, pani mówi że może być w naszej walucie, więc zostawiamy po 100 PLN. Potem kolacja oczywiście Som Tam, Tom Yum wymiana kasy, po changu i tak minął pierwszy dzień w Tajlandii.