Geoblog.pl    tiri    Podróże    Kuala Lumpur się kroi 2024    Penang Hill
Zwiń mapę
2024
10
lut

Penang Hill

 
Malezja
Malezja, Penang
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9710 km
 
W tę stronę czyli do Azji, walka z jet lagiem jest dla nas dużo łatwiejsza niż na powrocie. Po prostu zasnąć jak najszybciej i wstać jak najpóźniej, jeden dzień nam wystarcza.
Ale śniadanie trzeba zjeść, meldujemy się na śniadaniu koło dziewiątej (do polskiego czasu siedem godzin do tyłu, czyli druga w nocy w kraju) śniadanko całkiem, całkiem smaczne i obfite. Przy zameldowaniu dostaliśmy vouchery zniżkowe żal nie skorzystać.
Zastanawiając się przy planowaniu naszej eskapady, a co też będziemy na wyspie robić korzystaliśmy z różnych polecajek na FB czy też YT, a jest tego mnóstwo. W większości z nich jest polecana miejscówka Penang Hill, więc wybór był oczywisty jedziemy na wzgórze.
Uruchamiamy Graba zamawiamy 6seat, małe nieporozumienie na początek kierowca czeka po przeciwnej stronie ulicy. Ładujemy się i w drogę, kierowcą okazuje się łebska dziewczyna. Na tyle łebska, że po drodze lądujemy w sklepie z kawą, a na wzgórze zamiast kolejką wjeżdżamy jeepami, ale po kolei.
Sklep z kawą te ten rodzaj naciągania jaki jest znany w prawie wszystkich turystycznych destynacjach. Przy okazji różnych wycieczek:
w Turcji tutaj tylko na chwilę po zakupy ciuchów po okazyjnych cenach,
w Bangkoku płac królewski jest chwilowo zamknięty proponuję wycieczkę tuk-tukiem,
w Egipcie tylko tutaj oryginalny papirus i biżuteria.
Znany to, ale pani była tak miła, że trudno nam było odmówić wypicia kawy, bo od tego propozycja się zaczęła. Kawy się napiliśmy, ale z naćpukich papierowych kubeczków w ramach degustacji. Nawet co poniektórzy zakupili coś, co w normalnych sklepach nazywa się to 3 w 1, proszek smakowy w saszetkach. Kawę nawet było czuć, ale słodkie to jak cholera i oczywiście w różnych smakach kokos, wanilia itd. Przemiał w sklepie jak na dworcu jedni wchodzą inni wychodzą, marketing działa.
W trakcie jazdy do stacji kolejki na wzgórze miła pani kierowca informuje nas, że jest straszna kolejka do kolejki. A to z racji chińskiego nowego roku i trzeba długo czekać, ale jest opcja wjazdu jeepem. Kalkulując na tyle osób wyjdzie wam nawet taniej niż kolejką, mimo że czuliśmy ściemę daliśmy się namówić. Czy było taniej nie wiem do dziś i chyba już nie chcę wiedzieć. Jazda to rollercoaster, krótko, stromo, kręto i intensywnie.
Na wzgórzu jest kilka tras spacerowych o różnej długości i intensywności dla każdego coś, my zaliczyliśmy min. The Habitat, Langur Way Canopy Walk, Jerry chciał zip line, ale akurat był w remoncie. Pospacerowaliśmy, sesje zdjęciowe uskuteczniliśmy, zaczyna się odzywać głód czas wracać, jak wjechaliśmy jeepem tak też zjechaliśmy.
Miejsce widokowo przepiękne, mocno turystyczne co nie zmienia faktu, że w mojej ocenie warto tam być.
Po zjeździe pytamy Google gdzie warto coś zjeść w okolicy naszego hotelu, bierzemy Graba i wracamy. Powtarza się historia z dnia wczorajszego wszystko zamknięte idziemy tu, idziemy tam zamknięte, czyżby byli w Chinatown. W końcu trafiamy na tajską knajpkę, tak tajski bar w Malezji w chińskiej dzielnicy, a że za tajskim żarciem też tęskniliśmy więc nie ma co wydziwiać. Jeszcze nie było otwarte, ale pozwolono nam usiąść i napić się piwa, trafiło na singapurski tiger. Jedzenie nam smakowało, po popasie na chwilę do hotelu i potem w poszukiwanie street artu ruszyliśmy. Mapkę z muralami z których Penang słynie znajdziecie wszędzie papierową w hotelu, wirtualną w Internecie, ale na znalezienie poszczególnych malowideł to już potrzeba trochę więcej wysiłku. Są w miejscach, że tak powiem nieoczywistych przynajmniej dla nas, a to za zakrętem, a to w bocznej uliczce. Parę znaleźliśmy, sesje odbyte, fotki w załączeniu.
Jedno miejsce szczególnie przypadło do gustu mojej połóweczce , „oficjalny street art. pewnie to nie jest, ale jest milusi nazwę go kocim domem, dlaczego to zobaczcie na zdjęciach.
W drodze powrotnej w 7/11 kupujemy malezyjską brązową wodę wysokoprocentową, nie do końca wysoko, bo 38 % starczy w smaku w opinii pań lepsza niż jasie i walasie. Miejsce zbiórki stoliki przy hotelowym basenie na jedenastym piętrze. Dyskutujemy, planujemy, podziwiamy widoki, odbywa się dalszy ciąg spektaklu fajerwerków.
I tak minął dzień drugi, pogoda była znakomita słońce, czasami jakaś chmurka, temperatura powyżej 30, trochę za ciepło, jet lag pokonany.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (32)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
tiri
Krzysztof Tiri
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 225 wpisów225 39 komentarzy39 1011 zdjęć1011 2 pliki multimedialne2
 
Moje podróżewięcej
08.05.2023 - 21.02.2024
 
 
29.04.2019 - 09.07.2020
 
 
19.08.2018 - 30.04.2019