Nadszedł czas, aby pożegnać Koh Rong. Domki mamy opuścić do 11, pakujemy się, wymeldowujemy się podczas zdawania kluczy właściciel zapytał czy mieliśmy jeszcze przygody z pluskwami odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie. On na to, że zamyka domek i za pomocą specjalnej chemii dokona dezynsekcji, z tego co pamiętam i wyczytałem u wujka gogle z pluskwami niełatwo wygrać. Resort zobowiązał się przewieźć nasze graty na przystań, najpierw miały to być skuterki, bo łódka była niedostępna, ale w końcu popłynęły łódką razem z nami. O ile co do komfortu naszych domków za te pieniądze można mieć obiekcje, to obsługa jest jak najbardziej ok. Wg mojej skali domki w tym resorcie nie są warte swojej ceny (opcja wiatrak).
Prom na Samloem mieliśmy o 13 spodziewaliśmy się być najwyżej pół godziny później u celu, a byliśmy dwie godziny później. Stara i powolna krypa ledwo płynęła (gdy płynęliśmy na Koh Rong przelot pomiędzy wyspami zajął niecałe 10 minut) zabierała jeszcze ludzi z innej przystani na Koh Rong i zanim dopłynęła do celu czyli zatoki Saracen miała jeszcze jeden przystanek na Samloem. Prom pełen ludzi, widać nie tylko my wybraliśmy opcję po parę dni na obu wyspach.
Na przystani czeka na nas już łódka z naszego resortu, tym razem trafiło na Sweet Dream, którego właścicielami są Ukraińcy i cała obsługa pochodzi z Ukrainy, a szef Staszek mówi po polsku prawie bez akcentu. Standard wyższy niż poprzednio bungalowy z lustrami weneckimi w oknach, także w dzień mamy ścianę ze szkła, ale wieczorem trzeba zasłonić okna, bo po zapaleniu światła widać wszystko co się dzieje w środku. Wyposażenie wiatrak, ciepła i czysta woda, łóżka okrągłe na których nawet dobrze się śpi. Cena trochę wyższa jak poprzednio, ale za to śniadanie w mamy cenie.
Sweet Dream jest jednym z pierwszych resortów, jakie powstały w tym miejscu, ponoć cztery lata temu w zatoce Saracen były tylko dwa, a teraz jest ich 57. Podobnie jak na Koh Rong wielkie plany co do tej wyspy mają Chińczycy.
Wieczorem romantyczny spacer plażą, pomimo dużej liczby resortów i turystów nie widać tego, plaża jest dość rozległa i czysta nie ma plastiku, widać jak się chce to można. A może powodem tego jest to, że większość właścicieli resortów to obcokrajowcy są wśród nich także nasi rodacy – resort The One.