Geoblog.pl    tiri    Podróże    Tajlandia - Wietnam 2018    Pieprz, sos rybny i miód
Zwiń mapę
2018
16
sty

Pieprz, sos rybny i miód

 
Wietnam
Wietnam, Phú Quốc
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12230 km
 
Po śniadaniu, które zjedliśmy w resortowym barze przy plaży w postaci klasyki wietnamskiej, czyli kawy, zupy Pho i bagietki ruszamy w drogę. Para z przejściami skuterowymi decyduje się jechać z nami. Pierwszy punkt wyprawy to bank, czyli wymiana kasy, kurs dużo lepszy od tego, który nam proponowali w resorcie na recepcji, do wymiany w banku potrzebny paszport.

Drugi punkt to, to z czego wyspa słynie, czyli pieprz, a właściwie plantacja pieprzu, plantacja była niezbyt wielka, także plantacją bym to nie nazwał, jak pieprz rośnie zobaczyli, prosto z pnącza posmakowaliśmy, sklepik przy plantacji obejrzeliśmy i nic nie kupiwszy pojechaliśmy dalej na południe.

Następny pit stop to Phu Quoc Prison Landmark, więzienie zbudowane jeszcze przez Francuzów, później wykorzystywane przez złych Wietnamczyków z południa, aby dręczyć dobrych Wietnamczyków z północy. Obiekt ładnie utrzymany przy użyciu naturalistycznych figur ukazane rodzaje tortur jakie tam serwowano, kolejne martyrologiczne miejsce w czasie naszego wojażu. Trochę tej martyrologii dużo w dziejach świata, gdzie nie pojedziesz wszędzie się natkniesz, nie wspominając o naszym kraju.

Później jedziemy na plażę Sao Beach, która jest ponoć jedną z najpiękniejszych na Phu Quoc, i rzeczywiście plaża ładna piasek drobniutki jak mąka drobniejszy niż nad Bałtykiem. Jest tylko jeden mankament, który zresztą dotyka większość miejscówek w płd-wsch. Azji z przodu raj z tyłu wysypisko. Będzie to nas prześladowało podczas całego pobytu na wyspie. Szybka kąpiel i jedziemy dalej.

Drugą rzeczą, z której słynie wyspa to sos rybny, spróbować nam nie było dane, ale poczuć już tak, a miało to miejsce w kolejnym punkcie naszej wycieczki, czyli An Thoi. Mieścina to permanentny plac budowy. Chcieliśmy tu coś zjeść, ale nie znaleźliśmy nic wzbudzającego zaufanie, a smród suszących się ryb skutecznie odebrał nam apetyt. W mieście tym parze będącej na bakier ze skuterkami przydarzył się znowu niewielki incydent w postaci wywrotki bez większych konsekwencji zdrowotnych. Także rozwód ze skuterami dla nich gwarantowany.

Trzeciej rzeczy, z której słynie wyspa, a mianowicie miód już nie szukaliśmy. Z An Thoi jechaliśmy w stronę naszego resortu drogą dopiero co oddaną do użytku dwujezdniową, dwupasmową asfaltową szeroką jak autostrada. Zbaczając na trochę na gruntową czerwoną drogę biegnącą wzdłuż wschodniego wybrzeża wyspy, aby raczyć oczy pocztówkowymi widokami.

Mijając ogromne place budowy resortów i wysypiska śmieci docieramy w okolice resortu. Na popas stajemy w knajpie koreańskiej Kim Sea Food. Zamawiamy zupę kim chi, której po posmakowaniu zostałem fanem do tego stopnia, że robię sam kim chi (koreańska kiszona kapusta pekińska), z której z kolei przyrządzam zupkę. Dla tych co nie próbowali smakuje jak nasz kapuśniak na ostro.

Odstawiamy rumaki do stajni, czyli zostawiamy pod płotem resortu i przy basenie wieczorkiem odreagowujemy stres pary nie lubiącej jazdy skuterem.

Trochę smutne nachodzą nas refleksje po dzisiejszym turze, wyspa to z jednej strony ogromny plac budowy dróg, resortów wielkich jak egipskie molochy i apartamentowców. Z drugiej strony wielkie śmietnisko, które odbiera radość z obcowania z tropikalną przyrodą. Co ładniejsze części wyspy zostają zaanektowane przez wielkie sieci hotelowe. W nieodległej przyszłości wyspa zostanie betonowym molochem z nielicznymi sanktuariami tropikalnej przyrody.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
tiri
Krzysztof Tiri
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 220 wpisów220 37 komentarzy37 976 zdjęć976 2 pliki multimedialne2
 
Moje podróżewięcej
08.05.2023 - 16.02.2024
 
 
29.04.2019 - 09.07.2020
 
 
19.08.2018 - 30.04.2019