W Warszawie 6 minut na przesiadkę do SKM wystarczyło. Samolot do Moskwy o czasie, ale w Moskwie dobra passa się skończyła. Wysiadamyna termianalu E idziemy do transferu terminal E robi wrażenie wyludnionego, pusto wszędzie co to.... Przechodzimy kontrolę bezpieczeństwa wchodzimy do terminalu F, który jak dla mnie jest jednym z gorszych termiali lotniskowych z wszystkich jakie znam, tablice z przylotami i odlotami gdzieś jakby pochowane. Ponieważ jest to nasz już trzeci raz na tym lotnisku to się nie pogubiliśmy. Sam terminal się nie wiele zmienił ciasno jak było tak jest. Jak było pusto to nagle się zrobiło ludnie, a przy bramce na samolot do Bangkoku ciżba niesamowita w większości młodzi ludzie z całej Europy. No to stajemy grzecznie w kolejce i czekamy, czekamy i czekamy, a tu nic się nie dzieje, z megafonów pada komunikat o opóźnieniu robi się nieciekawie. Opóźnienie ma wynieść godzinę, tyle to mamy wkalkulowane na transfer w Bangkoku. Zaczynają wpuszczać do samolotu, ale co z tego skoro wszyscy już grzecznie siedzą, a rytuał przed startowy się nie zaczyna, opóźnienie wzrasta, nam ciśnienie rośnie bo 1,5 godziny tu już poza granicą bezpieczeństwa.
W końcu startujemy z 1,5 godzinnym opóźnieniem, jakimś cudem nerwy sobie odpuszczamy, ważne że lecimy, jak dolecimy do Bangkoku to się będziemy martwić. Przed nami 8,5 godziny lotu, trzeba to jakoś przetrwać.