Nurkujemy z Satun South Sea. Lokalizacja centrum nurkowego to walking street, gdzieś po środku.
Nurkowiska nieodległe od Lipe, Jabang i Stonehenge.
Dzień wcześniej umówiliśmy się na nurkowanie, przymierzyliśmy sprzęt, zapłaciliśmy, dostaliśmy kwit. Następnego dnia z samego rana mamy się stawić przy centrum.
Jak się umówiliśmy, tak meldujemy się o 7 rano i na dodatek na czczo ( śniadania w resorcie jeszcze nie było ), klamoty lądują na przyczepce skutera jadą, a my idziemy na plażę pattaya.
Gdzie ładujemy się na long tail boata i płyniemy na pierwsze nurkowisko Jabang. W międzyczasie dostajemy lekkie śniadanko. Po dwóch może trzech kwadransach jesteśmy na miejscu, wkładamy sprzęt i do wody nurkowanie niezbyt głębokie bo tylko 12 m.
Ale nie o głębokość tu chodzi, a samą frajdę bycia pod wodą, natura, uczucie bycia w innym świecie i takie tam, kto nurkuje ten wie, a kto nie, niech spróbuje. Nie będę się próbował silić na jakieś opisy uczuć i odczuć... bo nie potrafię.
Wrażenia, Egipt to nie jest, jest inaczej, a przez to równie ciekawie.
Po pierwszym nurkowaniu płyniemy na wyspę Koh Adang na popas, jest tam posterunek tajskiego WOP (rangers), są też bardzo przyzwoite domki za 600 THB/doba i zajebista plaża, poza tym pusto cisza, spokój, jaszczury, małpy i inne flory i fauny.
Kto szuka spokoju to tylko na Adang, tam znajdzie.
Następne nurkowisko to Stonehenge, nazwa mówi sama za siebie potężne skupisko kamiennych bloków, tu schodzimy trochę głębiej bo na 24 m i"błądzimy" między kamieniami prze jakieś 50 minut.
Nurkowania udane, zdjęcia trochę to pokazują. Wracamy na Lipe, do naszych pań, później kolacja w znalezionej wczoraj knajpie, Tom Yum, krewetki i parę changów, spacer po plaży, księżyc, fosforyzujący piasek pod stopami, szumiące może, ciepła bryza pełen romantyzm ( w tym wieku).
I tak minął dzień drugi ... na Koh Lipe