Wyspę obeszliśmy wzdłuż i wszerz, w poprzek i na krzyż, od sunrise beach poprzez walking street, pattaya beach, po sunset beach. Nie doszliśmy tylko do wschodniego krańca wyspy. Wyspa ładna, warta telepania się przez pół świata. obejrzeliśmy resorty, resorciki, wypasione miejscówki (Sita) i resortopodobne. Znaleźliśmy knajpkę z wyśmienitym jedzeniem. Pobłądziliśmy do wioski cyganów w przewodnikach nazywanych morskimi. Obejrzeliśmy zachód słońca, namierzyliśmy centrum nurkowe z cenami nam odpowiadającymi i na koniec rozpiliśmy dużą flaszkę z płynem odkażającym kupionym jeszcze na duty free lotniskowym.
Jest ciepło, egzotycznie, jest zajebiście.
I tak minął dzień pierwszy....na Koh Lipe.