We wstępnych planach nie było odwiedzin w Bangkoku, ale jak tu być w Tajlandii i nie zahaczyć o to miasto. Mówi się o magii Bangkoku, nie wiem czy to prawda, czy to magia, czy też zwykły wakacyjny luz to powoduje, ale lubimy to miasto.
Bilet łączony ( prom + busik ) kupiony wczoraj za 850 THB płyniemy z „Boonsiri „, rano rozliczyliśmy się jeszcze z kosztów pobytu w resorcie.
Zjedliśmy ostatnie resortowe śniadanie gdzie do wyboru można zamówić jeden z wymienionych zestawów:
smażony ryż,
zupka z ryżem i kulkami z kurczaka,
jajecznico-omlet
i zestaw śniadaniowy składający się z jajkami sadzonego, sałatki i dwóch parówek z MOM większość produktów znanej marki ARO.
Do tego tosty z dżemem i owoce ( arbuz, ananas, dragonfruit )
O 9 cała nasza czwórka startuje wyjeżdżamy z resortu, podróż bez większych emocji pick-upem do portu rybackiego po drugiej stronie wyspy. Odpływamy z innej przystani niż przypłynęliśmy. Potem w Laem Sok przesiadka na busika, po drodze dwa krótkie postoje i lądujemy ok. 16 w Bangkoku na ulicy równoległej do Rambuttri, skąd praktycznie mamy rzut beretem do znanego nam hotelu New Siam Riverside.
W Bangkoku nasza drużyna się rozdziela, my zostajemy, a Jerry z małżonką leci na Filipiny popływać z rekinami wielorybimi. Wlot ma dopiero o pierwszej w nocy.
Bierzemy pokój, z zaznaczeniem tylko nie od strony ulicy ( nie idzie spać taki hałas ). Wystąpił problem z płatnością kartą, którą nota bene płaciłem w tym hotelu kilka razy, w każdym bądź razie żadna z moich kart nie zadziałała, myślę że nie chcieli żeby działała, bo to zawsze prowizję trzeba odpalić. Myślałem, że mam problem z kartami, ale nie w innych miejscach wszystko było ok. . Mały refresh i idziemy zobaczyć jak w tym roku wygląda okolica i na pożegnanie razem zjeść pad tahi-a, wypić changa.
Za dwa changi później, rozstania nadszedł czas my do hotelu, oni po manele i busikiem na Suvarnabhumi skąd na skrzydłach Cebu Pacific do Manili, potem do Cebu.
Zostaliśmy sami, no i super.