Wstajemy, za oknem piękny tajski, słoneczny poranek. Nie bardzo wiemy co myśleć o nocy spędzonej w zimowych ciuchach. Dwa dni później w necie trafiłem na informację o załamaniu pogody w całej południowo-wschodniej Azji. Z ciekawości sprawdziłem jaka temperatura była na Ko Kut, źródła mówią 16 stopni C . Tyle to ostatnio jest zimą w Polsce.
Panie kategorycznie żądają zmiany kwaterunku. Przed przeprowadzką sprawdzamy jeszcze wyższy standard w S-beach i odpowiada on nam w zupełności, więc rezygnujemy z przeprowadzki do innego resortu zmieniamy tylko standard.
Resort jest położony przepięknym gaju palmowym, widok z domku mamy na morze ( właściwie to na zatokę tajską ).
Mimo, że pierwszego dnia nie było wolnych domków, ośrodek robi wrażenie pustego. Na śniadaniu tylko parę osób, a na plaży prawie nikogo, nam w to graj.
Widać, że nastawieni są na turystów zza naszej wschodniej granicy, wszystkie napisy, instrukcje są w dwu językach angielskim i rosyjskim. A ruskich tu prawie nie słychać, pewnie to w jakimś stopniu tłumaczy słabą frekwencję w ośrodku.
Jest pięknie, słońce, pusta plaża, tajskie żarełko, sheik lub piwko na plaży. Ale zanim totalny relaks, trochę organizacji.
Panie zostają, na plaży, a panowie na skuterki i do banku po wymianę. Bank na wyspie jest ( czynny 9-15), jest także bankomat ( ale nie wszystkie karty działają ), kurs wymiany w banku lepszy jak później w Bangkoku. Wstępujemy do informacji turystycznej, lecz żadnej informacji tan nie dostaliśmy. Ja umawiam się jeszcze na nurkowanie w czwartek. Małe zakupy i wracamy do naszych pań ogrzewających swoje zmarznięte nocnym chłodem ciała na plaży.
Po obiedzie w resorcie ruszamy na mechanicznych rumakach eksplorować wyspę, jedziemy na północno-wschodni kraniec wyspy do portu rybackiego, a jest to spory kawałek drogi. Jazda to sama przyjemność, drogi wiją się pośród zieleni ( chciałem napisać tu dżungli, ale to chyba trochę na wyrost) egzotycznego lasu, zapachy, widoki, ciepło, wiatr we włosach i takie tam, tak to jest to za co lubimy Tajlandię.
Jest pięknie.........., warto było się tarabanić taki kawał drogi.