Geoblog.pl    tiri    Podróże    Kuala Lumpur-Siem Rap-Tajlandia 2016    Najzimniejsza noc w tropikach
Zwiń mapę
2016
25
sty

Najzimniejsza noc w tropikach

 
Tajlandia
Tajlandia, Ko Kut
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10724 km
 
5 rano wyjeżdżamy, jest chłodno, ale nie zimno, można powiedzieć rześko. Wyjeżdżamy o 5, choć chcieliśmy wcześniej, aby mieć pewność, że zdążymy na ostatni prom. Powiedziano nam, że wcześniej nie ma potrzeby bo granicę otwierają o 7, a w dwie godziny spokojnie dojedziemy do granicy.
Rzeczywiście dojechaliśmy do granicy około 7, wysiadamy dalej na piechotę, podchodzi do nas gościu i łap za nasze manele mówiąc, że za drobną opłatą ( już nie pamiętam ile ) przewiozą nam na drugą stronę na wózku przypinającym taczkę. Nie, chwila bagaże to my mamy na kółkach i damy radę, to może za 200 THB od łebka załatwimy wam uprzywilejowane przejście przez granicę, za to także dziękujemy. Dostajemy naklejki i info, że po drugiej stronie granicy będzie czekał na nas samochód.
O to co będzie po drugiej stronie mieliśmy pewne obawy, czy nie zostaniemy zrobieni w bambuko, bo granica przekroczona powrotu nie ma.
Jeśli w Siem Reap było rześko, to w Poi Pet było zimno, przeraźliwie zimno wyciągamy z maneli kurtki puchowe, autochtoni ubrani w czapki, kurtki, koce, w co kto ma ciepłego co się dzieje, wprawdzie jest rano, ale tu normalnie powinno być do 40 st. o tej porze roku. Oj wariuje nam pogoda na świecie, w Tajlandii w kurtkach puchowych !!!!.
Po odprawie paszportowej po stronie kambodżańskiej, idziemy z buta przez ziemię niczyją gdzie po jednej i drugiej stronie ulicy stoją kasyna i sklepy wolnocłowe gdzie zaopatrzyliśmy się w małe zapasy.

Przy tej okazji wspomnę o tym, że nieoficjalną walutą w Kambodży są $ i tu proszę uważać, nowe banknoty tzw. "duże głowy". W trakcie pobytu w Kambodży dwa razy wydano mi ( min. przy zakupie wizy na lotnisku) nie takie jakie są tam uważane za właściwe ( były to 20$-ówki). Raz problemem była "mała głowa" stary banknot, drugi raz "duża głowa" z lekko maźnięta długopisem. Miałem duże problemy z ich wydaniem, pierwszego udało mi się wcisnąć za entym razem, gdy płaciłem za masaże. Drugiego chciałem się pozbyć przy okazji zakupów wolnocłowych i się nie udało:

"- sir nie masz innego, ten jest niedobry
- nie mam - myślałem, że groźba rezygnacji z zakupu zadziała
- to sir nie mogę sprzedać, ten jest niedobry - groźba nie zadziałała, trzeba było wyciągnąć, nową setkę "
Ten drugi wymieniłem później na THB, później w banku na Ko Kut.

Tyle dygresja, wracamy do relacji z dnia.
Przeszliśmy kilkaset metrów, jest granica tajska tu kolejka do odprawy spora i idzie w tempie nawet nie ślimaczym, Wypełniamy dobrze nam znane kwity, czekamy dobrą godzinę i jesteśmy w Tajlandii. Wychodzimy z budynku odprawy paszportowej idziemy, idziemy nikt nas nie wita, budzi się znowu w nas polska podejrzliwość...ale nie ktoś kiwa na nas ręką, widać naklejki działają.

Podchodzimy do gościa, który prowadzi nas do samochodu. Wyjechaliśmy ok. 10 na przystani byliśmy 13.30. Po drodze mieliśmy stanąć przy kantorze celem wymiany $ na THB, tak uzgodniliśmy z gościem który zaprowadził nas do samochodu, bo władał on angielskim w przeciwieństwie do kierowcy, który ni w ząb. Kierowca przy żadnym kantorze nie stanął, kasę wymieniła nam dopiero kasjerka ( po kursie korzystnym, ale dla niej) na przystani ( na przystani w Laem Sok kartą płacić nie można, bankomatu brak ) kupiliśmy bilety po 350 THB od łebka. Podwieźli nas do promu na koniec pomostu ( a pomost długi ), załadowali na statek i o 15 lądujemy na Ko Kut.
Wysiadamy temperatura ok dobre 30 stopni, ani śladu po chłodzie z granicy kambodżańsko-tajskiej.
Spodziewaliśmy się, że jak wylądujemy na Ko Kut od razu dopadną nas naganiacze od noclegów, a tu nic, a my noclegów nie rezerwowaliśmy. Nic i nikogo, pani z promu ( płynęliśmy KO KUT EXPRESS ) pyta każdego gdzie ma zakwaterowanie i kieruje do właściwego samochodu nas zostawia na koniec. Wskazuje nam w końcu pick upa do którego mamy wsiadać, mówiąc że kierowca nas zawiezie - gdzie nie wiemy.
Zawiózł nas do S-beach resort. Wysiadamy pani "menago" pokazuje nam pokoje w dwu wersjach tańszą i droższą z uwagą, że na dzisiejszą noc ma tylko te tańsze. Faceci mówią ok, panie kręcą nosem, kierowca czeka na decyzję mówimy ok. i zostajemy.
Szybki prysznic, panie co raz mocniej kręcą nosem na pokoje, więc bierzemy skuterki i ruszamy w drogę poszukać czegoś lepszego. Dotarliśmy do południowego krańca wyspy po drodze oglądając kilka resortów, w końcu spodobał nam się The Sunshine Resort, ale wolne będą mieli dopiero od jutra, powiedzieliśmy że wstępnie rezerwujemy i wracamy do S-beach.
Jazda po Ko Kut dość ekscytująca, mocno stromo i kręto, oj napociłem się trochę, ostanie moje jazdy miały miejsce rok temu na Koh Phayam.
Kolacja w resorcie, trochę alkoholu i czas się wreszcie wyspać, gekony na straży wyłapują komary, w końcu chillout.....
Niekoniecznie czekała nas noc w kurtkach puchowych. Nie wiem o której to było, ale nagle zrobiło się nam przeraźliwie zimno, a do przykrycia cieniutkie kocyki, a po prawdzie wielkie ręczniki kąpielowe. wyłączamy klimę ( mamy włączoną w obawie przed komarami), zimno jest dalej. Znowu wyciągamy kurtki puchowe i tak śpimy do rana.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
pamar
pamar - 2016-02-24 07:54
O jakie ładne okazy Wam się trafiły :)
 
 
tiri
Krzysztof Tiri
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 225 wpisów225 39 komentarzy39 1011 zdjęć1011 2 pliki multimedialne2
 
Moje podróżewięcej
08.05.2023 - 21.02.2024
 
 
29.04.2019 - 09.07.2020
 
 
19.08.2018 - 30.04.2019