Do Warszawy by pendolino
I zaczęło się wyjeżdżamy z domu parę minut po 7, odjazd z Gdyni mamy 8.07 jesteśmy 20 minut przed czasem tam nieumówieni spotykamy drugą połowę ekipy. Szybka kawa idziemy na peron, stoi na stacji.... pendolino smukłe, czyściotkie i potem nie spływa. Wsiadamy bagaże zostawiamy w miejscu na to przeznaczonym na korytarzu. Wagon 2 klasy podobny do wąskokadłubowego samolotu siedzenia w dwóch rzędach wzdłuż okien z tą różnicą, że niektóre zwrócone twarzą do siebie. Pod sufitem są zamontoane monitory pokazujące reklamówki i temu podobne pierdołki. Co do minuty dojeżdżamy do Warszawy Centralnej, przechodzimy z peronu 1 na 4 po 5 minutach podjeżdża SKM, linia S3 w kierunku Warszawa Lotnisko Chopina i tak po 4 godzinach od wyjazdu z Gdyni jesteśmy na lotnisku w Warszawie.
Na lotnisku spotykamy pąrę osób, które podobnie jak my czekają na samolot do Kijowa, również z obawami czy w związku sytuacją na Ukrainie, nie będzie jakiś zawirowań z naszym lotem.
Jak na razie nic nie wskazuje aby coś miało być nie tak, wszystko odbywa się normalnie. Rozpoczyna się chek-in przechodzimy kontrolę, chwila w strefie wolnocłowej, ale ceny nie rzucają na kolana. Wsiadamy do samolotu, jako premię mamy miejsca przy wyjściu awaryjnym, samolot wypełniony w 2/3, za catering jest woda.
Lot bez problemów o czasie lądujemy w Kijowie i przesiadka na samolot do Bangkoku.
Wsiadamy trochę nam miny zszedł, choć spodziewaliśmy że komfortu nie będzie, to wpasowując się w fotel, to ciaśniutko, oj ciaśniutko.
Nic to damy radę, ważne że szybko. Radę daliśmy, ale wszystkie pozycje z fotelem przećwiczone.
Samolot stary, rozrywki pokładowe to filmy puszczane na kilku ekranach, posiłki dają dwa razy po starcie i przed lądowaniem idzie zjeść plastikowe posiłki samolotów, napoje to sok, kawa, herbata i woda, między posiłkami tylko woda.
Jak do tej pory warunki lotu najgorsze, ale czas przelotu najlepszy. I tak miało być tanio, szybko niekoniecznie komfortowo, coś za coś.
Wylatujemy opóźnieni, przylatujemy prawie o czasie. Lot można powiedzieć bez historii, no może oprócz dwóch faktów. Pierwszy to, gdy udało mi się zasnąć to obudził mnie komunikat o potrzebnej pomocy medycznej i do końca lotu już nie zasnąłem. Drugi, to chlew jaki został po "pasażerach"