Pakujemy manele, bagaże zostawiamy w resorcie, łapiemy tricykla i jedziemy do miasteczka coś zjeść i nacieszyć się widokami ostatni raz. Zjedliśmy lekki obiad i ruszyliśmy na spacer, po drodze złapał nas deszczyk, to przysiedliśmy, przygodnej knajpce i korzystając z happy hours, czyli dwa drinki w cenie jednego strzeliliśmy po margaricie.. Po drodze natknęliśmy się na cmentarz katolicki, ale inny niż nasze, zmarłych nie chowa się w ziemi tylko muruje się coś w rodzaju grobowca na ziemi, a zamiast tablicy z wyrytymi napisami są zawieszone banery z zdjęciem i datami urodzenia, śmierci i paroma słowami od bliskich. Wracamy do resortu zabieramy manele, na dworzec autobusowy, ładujemy się do busa i tą samą drogą, którą się dostaliśmy do El Nido wracamy do Puerto Princesa. Noclegi mamy zarezerwowane w Casa Fuerte B&B. Przed snem po maluchu i spać, jutro jedziemy zwiedzać podziemną rzekę.