Zgodnie z założonym planem podróży i wcześniej wykupionymi biletami lotniczymi lecimy z Krabi na Langkawi przez Kula Lumpur. Około 11.00 podjeżdza po nas taxi jedziemy na lotnisko, pogoda się popsuła zaczeło padać, więc nie było żal stracić dzień na przemieszczenie się, dojazd na lotnisko około 35 min koszt 500 THB za naszą czwórkę ( podaję ceny może komuś się przyda, przy kalkulowaniu kosztów wyjazdu). Start i obserwujemy niebo w poszukiwaniu słońca i tak aż Kula Lumpur,niestety znaleźliśmy tylko chmury, może dalej będzie lepiej. Lądujemy w Kula Lumpur ( tu mała uwaga wyczytana na http://www.fly4free.pl/air-asia-poradnik-pasazera/ lotnisko jest jedno, ale terminale są dwa tj: niskobudżetowy AirAsia i dla normalnych linii lotniczych, nie wiem czy są ze sobą skomunikowane) tu ok. 2 godzin na przesiadkę szybka odprawa paszportowa, posiłek i trzeba odprawiać się dalej. Wreszcie na Langkawi uzwgledniając zmianę czasu pomiędzy Tajlandią i Malezją o 19.00 jesteśmy na miejscu, niestety dalej kropi z nieba. Hotel zarezerwowaliśmy dzień wcześniej poprzez agoda.pl nazywał się Mali Perdana Resort przy plaży Cenang nie wart, ani swojej nazwy, ani ceny - niewypał. Plaża była, ale wyglądała jak śmietnisko - może, źle trafiliśmy. Zostawiamy bagaże w "hotelu" idziemy dokonać zwiadu okolicy i poszukania noclegu na następne dni, W planie mieliśmy cable car - kolejka linowa na wzniesienia królujące nad wyspą i zakupy, bo wyspa jest strefą wolnocłową, sklepów jako takich nie znaleźliśmy, ale ceny piwa i papierosów rzeczywiście były wolnocłowe puszka piwa 0,5l ok 2 MYR czyli 2 zł.
Co do miejsca postoju na następne dni, trafiliśmy do informacji turystycznej, podobnie jak w Tajlandii w takich punktach załatwisz wszytko od wycieczki po okolicy, poprzez nocleg po bilet lotniczy, nazywanie takiego punktu informacją jest mylące jest to po prostu mały biznesik. Pytamy się gościa, o jakiś miły resorcik najlepiej przy pięknej plaży ( o których czytałem, min. na geoblogu) , a on do nas ile chcemy wydać bo piękne plaże są, ale przy "five stars resorts" o tym to my wiemy i jako takich nie szukamy. Otrzymujemy informację, że coś co nas interesuje znajdziemy wzdłuż plaż Cenang w cenach 100-150 MYR za dobę, no to idziemy co by nie tracić dnia następnego przeszliśmy ok, 1 km plażą i widoki nie nastroiły nas pozytywnie, a wręcz przeciwnie. Plaża brudna, pełno śmieci kupa skuterów wodnych na brzegu, a same resorty znajdują się pomiędzy ruchliwą ulicą a plażą tak jakby na zapleczu budynków znajdujących się przy głównej ulicy, nie tego szukaliśmy. Ogólnie hałaśliwie, brudno i tandetnie, a do tego pogoda do kitu. Krótka narada przy piwku i decyzja realizujemy plan B, czyli płyniemy na Koh Lipe tu przynajmniej wiemy czego się spodziewać bo byliśmy już tam.
Podsumowując moim subiektywnym zdaniem Langkawi nie warte zachodu, ale widzieliśmy tylko kawałek wyspy wieczorem i przy złej pogodzie. Może są na niej rajskie miejsca, my na takie nie trafiliśmy. Plan na następny dzień 7.00 rano prom na Koh Lipe po horrendalnej cenie 115 MYR od osoby. Tak więc zjedliśmy kolację w Malezji i rano wracamy do Tajlandii.