Zarys, szkic już jest na pewno zaczynamy od Laosu i kończymy w Tajlandii.
W mojej rodzinie nieustannie tli się konflikt pomiędzy eksploracją, a relaksacją. Pan by chciał się po szlajać, pani nie koniecznie. Panu nie przeszkadza warunki niezbyt komfortowe, dopóki jest w stanie rano wstać i w ciągu pięciu minut doprowadzić do użytku swoją cielesną powłokę. Pani szuka godnych warunków.
W przyszłym roku z eksploracji nici, pozostaje relaksacja z rekreacją. Inspiracją był artykuł
https://www.fly4free.pl/vang-vieng-jak-sie-zmienilo/. Przeczytałem też wpisy geoblogowiczów
jowa31 i
migot która zawsze kojarzy mi się słowno-logicznie z panną migotką. Choć moja pięcioletnia wnuczka z pokolenia chyba teraz mamy alfa, za CHRL nie chce Muminków oglądać. I parę innych vlogów i blogów.
Jak pisałem w poprzednim wpisie podróż po Azji zaczynamy od Luang Prabang dalej klasyczne Vang Vieng potem Wientian do których chcemy się dostać laotańskim Pedolino. Potem dwie opcje, pierwsza to pociąg RP134 bezpośrednio Wientian do Bangkoku tu sypialny druga klasa patrz zdjęcia. Druga to przejście granicy w Wientian i przejazd pociągiem SP26 do Bangkoku ze stacji Nong Khai sypialnym pierwsza klasa patrz zdjęcia. Z tego co udało mi się rozeznać pierwsza klasa to osobne dwuosobowe kabiny, gdzie dwie sąsiadujące możemy połączyć i mamy przedział czteroosobowy. Druga klasa to wagon ogólny ze spaniem za firanką patrz zdjęcia.
Potem po przybyciu wczesnym rankiem do Bangkok Krung Thep Aphiwat Central Terminal busikiem bezpośrednio na Koh Chang.
Na koniec wracamy na dwa dni do Bangkoku, zakupy i do domu.
Taki plan się kroi, a co się urodzi to już w następnym wpisie.