Wyjazd bez zakupów to tak jakby go nie było. Aby zrekompensować paniom trudy podróży, których przy planowaniu wyjazdu się spodziewaliśmy – jeden dzień był dla nich. To jest właśnie ten dzień.
Pierwszym z powodów, że zahaczyliśmy o Kuala Lumpur było to, że w Singapurze trudno by było zrobić zakupy w rozsądnych cenach, a drugim to, że loty z Makassar do Kuala Lumpur są dużo tańsze niż do Singapuru. Koniec końców postanowiliśmy na niecałe trzy dni zawitać do stolicy Malezji.
( Loty pomiędzy Kula Lumpur a Singapurem kosztują powiedzmy w porównaniu do innych „grosze”, bez problemu znajdzie się połączenie za mniej niż 50 PLN, my zapłaciliśmy niewiele więcej bo wykupiliśmy również bagaż rejestrowy.)
Co tu dużo pisać mimo, że nie planowaliśmy jakiś specjalnie dużych łupów z półek sklepowych, to i tak skończyło się na zakupie nowej walizki na całe szczęście o wymiarze kabinowym.
Odwiedziliśmy dwie miejscówki pierwszą tuż przy hotelu był to Central Market Kuala Lumpur gdzie kupiliśmy jakieś drobiazgi na pamiątki i drugi Berjaya Times Square ( centrum handlowe z rollercoasterem w środku ) gdzie z kolei kupiliśmy walizkę, łaszki i fatałaszki.
Panie rzuciły się w wir zakupów, a panowie cierpliwie robili za tragarzy. Przy okazji spożyliśmy na obiad zupkę Laksa, której wstyd się przyznać do tej pory nie próbowaliśmy, a to przecież malezyjski klasyk kulinarny. Pho odhaczone, Tom Yum odhaczone, Laksa także, pierwsze miejsce niezmiennie należy do Tajlandii.
Do hotelu wróciliśmy Grabem poszło bezproblemowo, jak się później okazało taksówki są niewiele droższe.
Na koniec dnia troszeczkę się odkaziliśmy zakupem lotniskowym w pokoju hotelowym bez okien, a że dwóm panom czyli mi i Jerremu trochę było mało, to poprawiliśmy trzema Tigierami w Chinatown. Tak aby nie mieć problemów z zaśnięciem, my problemów nie mieliśmy nasze żony niestety tak :-).