Geoblog.pl    tiri    Podróże    Singapur - Indonezja 2020    Jeśli jest czwartek to jesteśmy w Kuala Lumpur
Zwiń mapę
2020
27
lut

Jeśli jest czwartek to jesteśmy w Kuala Lumpur

 
Malezja
Malezja, Kuala Lumpur
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14565 km
 
Jak do tej pory realia indonezyjskie pozwalały nam sądzić, że na lotnisko dotrzemy z opóźnieniem, co dawałoby nam trochę więcej snu i mniej czasu koczowania na lotnisku. Nic z tego autobus jak na złość przyjechał szybciej przed piątą rano, co oznacza że mamy ponad siedem godzin do odlotu samolotu.
Do miasta nie warto jechać bo i po co tak rano, poza tym ponoć nic ciekawego. Chcieliśmy jak najszybciej przejść do strefy wolnocłowej. Ale jak pech to pech, dzień szybciej odprawiliśmy się online w Airasia, choć były z tym kłopoty, po mimo wielu prób nie udało się tego zrobić przez ich stronę, szło do pewnego momentu, a potem mieliło, mieliło i nie zmieliło. Udało się dopiero poprzez aplikację mobilną na tablecie, ale w wyniku odprawy nie dostaliśmy tak jak to przeważnie było kart pokładowych tylko QR-kod, który trzeba zeskanować w automacie do odprawy na lotnisku.
Dojeżdżamy autobusem pod samą halę odlotów, przed halą mimo tak wczesnej godziny tłumy ludzi, tu widać, że jesteśmy w kraju proroka. Do hali wpuszcza ochroniarz sprawdzając bilety lub rezerwację, przez chwilę mieliśmy obawę, że będziemy musieli koczować na zewnątrz jak gościu zobaczy o której mamy odlot. A tu duchota jak cholera, ale na obawach się skończyło gościu nic od nas nie chciał włazimy do środka, tu przynajmniej jest klima, ale sama hala to słabo kilka metalowych foteli i dwa sklepiki z niczym. Chcemy dostać się do strefy wolnocłowej mając nadzieję, że tam będzie lepiej. Ponieważ lecimy tylko z podręcznym to wystarczy, że skanujemy QR-kod wydrukujemy karty pokładowe i możemy iść do odprawy paszportowej. Nic z tego, automaty do samodzielnej odprawy są i to sporo, ale co z tego skoro QR- kod jest przez nie czytany, a po wpisaniu danych rezerwacji pokazuje, że nie ma takiej.
Zostało nam siedzenie, drzemanie i czekanie aż rozpocznie się tradycyjna odprawa lub zjawi się ktoś w biurze Airasi.
Tak siedząc w półśnie półletargu, obserwowaliśmy odprawę czarterów lecących do Mekki i Medyny. Nie jestem pewien, ale to pewnie ta najważniejsza w życiu podróż, będąca jednym z filarów wiary.
Nawet przyjemne to dla oka oglądać grupy pielgrzymów ubranych w jednolite stylowo garniturko-mundurki. Choć korzystając z lotniskowego wifi znajduję informację, że Arabia Saudyjska przestała przyjmować samoloty z pielgrzymami z związku z epidemią coronawirusa.
Właściwie to od tego momentu zaczęły docierać do nas informacje o coraz poważniejszej sytuacji w Europie, do tej pory żyliśmy w przekonaniu, że nas to nie dotyczy, to jest gdzieś daleko w Chinach, tu także jakiejś paniki w związku z tym nie widać.

Biuro Airasia zostało otwarte w ty samym czasie co rozpoczęcie odprawy bagażowo-biletowej, czyli trzy godziny przed odlotem i okazało się, że automaty do odprawy też już widza naszą rezerwację. Przechodzimy przez odprawę paszportową i kontrolę bezpieczeństwa, jesteśmy w strefie wolnocłowej, no tu już wygląda światowo, są knajpki, są sklepy i jest lepiej niż na lotnisku w Dżakarcie. Na śniadanie skusiliśmy na zestaw indonezyjskiej sieci fast food, doznania smakowe średnie, choć frytki były ok. Jeszcze jakieś zakupy, jakieś ciuszki, magnesik i idziemy do naszej bramki. Tu na chwilę podnosi się nam ciśnienie, przed samą bramka ponowna kontrola paszportowa, ale przed nią stoi gościu z Arasia i ma wagę, a my wszyscy mamy walizy ważące dobrze ponad dziesięć kilo. Na pierwszy ogień idzie moja żonka jej walizka jest najlżejsza gościu, bierze ją w rękę potrząsa i każe iść dalej, na resztę nawet nie patrzy. Limit podręcznego w Airasia to siedem kilo. Dalej już bez przygód startujemy i po trzech godzinach lądujemy na dobrze nam znanym KLIA II.
Szybka odprawa paszportowa, dyskretna kontrola temperatury, zakup flaszki z brązową wodą i próba odpalenia po raz pierwszy apki Grab. Na lotnisku jest kiosk gdzie pani w razie czego jest w stanie pomóc, rezerwujemy auto, ale po chwili pojawia problem nie opcji jednego auta dla sześciu osób z bagażami, trzeba rezerwować dwa. Nie zdążyłem, nawet odpalić apki po raz drugi, namierzył nas nazwijmy to wolny strzelec, który za niewiele więcej niż Grab, bierze naszą całą szóstkę razem z walizami i jedziemy do dobrze nam znanego Pacific Express Hotel Central Market.
Po niecałej godzinie logujemy się w hotelu i logowanie tu trwa dobre pół godziny w trakcie, którego dopiero zauważyliśmy, że zarezerwowaliśmy pokoje bez okien. Cóż zdarza się, ale nie dla hotelu w końcu tu jesteśmy i nawet wieczne krytyczki specjalnie tego nie komentowały.
Niestety to już nie ten sam hotel co parę lat temu, czas robi swoje, a tu jest potrzebny remont generalny. Większość gości to hindusi, jest głośno na basenie tłok, spadamy na kolację. Kolacja u Zakhira, więc są roti, nany i herbata z mlekiem tu się nic nie zmieniło. Po kolacji przemieszczamy się do Chinatown, szybka lustracja straganów z mydłem i powidłem, chłam prawie ten sam co poprzednim razem. Przysiadamy w food courcie pijemy po piwku bintangi zamieniły się tigery, łapiemy taksi i jedziemy pod Petronas Tower, aby zrobić pamiątkową fotkę. Wracamy do hotelu i padamy do łóżka, to był długi dzień.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
tiri
Krzysztof Tiri
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 221 wpisów221 37 komentarzy37 982 zdjęcia982 2 pliki multimedialne2
 
Moje podróżewięcej
08.05.2023 - 17.02.2024
 
 
29.04.2019 - 09.07.2020
 
 
19.08.2018 - 30.04.2019