Gdzie nie pojedziesz to statuę Chrystusa znajdziesz my mamy swoją w Świebodzinie. W Tana Toraja też mają nazywa się „Jesus Christ Blessing Statue”. Będąc w największym kraju muzułmańskim świata grzechem byłoby jej nie zobaczyć.
Jest to już ostatni dzień pobytu w Rantepao, więc rano pakujemy graty zostawiamy je w mieszkaniu właściciela obecnej naszej miejscówki. Dogadujemy się, że po powrocie z dzisiejszej wycieczki, będziemy mogli skorzystać z łazienki, aby odświeżyć się przed podróżą. Tak dziś wieczorem jedziemy nocnym autobusem do Makassar, gdzie o godzinie 11 rano dnia następnego mamy samolot do Kuala Lumpur. Bilety na autobus kupiliśmy wczoraj jak wracaliśmy z wycieczki, wyjazd mamy o 21.
Przewodnik stawia się zaraz po śniadaniu i jedziemy zwiedzić statuę, mamy trochę dziwne uczucie pamiętając, że jesteśmy w kraju muzułmańskim, a kościołów tu jak w Polsce. Statua jest tez punktem widokowym, który chętnie jest odwiedzany przez tubylców i z tego co zauważyliśmy w większości przez wyznawców proroka. Dla których to my byliśmy atrakcją samą w sobie, zdjęcie z nami to „must have”. Przy statule jest dodatkowa atrakcja pomost ze szklaną podłogą, jakieś to wrażenie robi, ale czterech liter nie urywa, może dlatego, że szkło tęskniło za płynem do mycia szyb.
Na powrocie „zaliczamy” naturalny basen, czyli fajne miejsce do pływania z krystalicznie czystą wodą spływającą z gór. Miejsce dość mocno oblegane przez młodzież. Nogi zamoczone jedziemy na popas, tym razem przewodnik pyta się nas czy chcemy zjeść tanio, odpowiadamy, może niekoniecznie tanio, ale dobrze. Drogo nie było, ale smacznie na pewno. W trakcie obiadu rozpadało się i zagrzmiało także targ bawołów, który mieliśmy w planie oglądaliśmy z okien samochodu.
Bawoły to tutaj, że tak powiem sport narodowy, pewnie większość z nich kończy jako ofiara, ale zanim stracą żywot to nie mają źle, Cały dzień spędzają na polu ryżowym w błotnistym spa po południu właściciel zabiera go do domu, myje, karmi i poi. Są także zawody bawołów, raczej bezkrwawe bawoły potykają się, a przegrany ucieka z areny.
Przejeżdżając przez centrum Rantepao upewniamy się jeszcze co do odjazdu autobusu i odebrania nas spod resortu, uzyskujemy potwierdzenie, że tak będą po nas. Wracamy do Rosalindy, oporządzamy się, zjadamy na kolację rambutany prosto z drzewa. Autobus jest szybciej niż powinien, ale jesteśmy gotowi, ładujemy się i ruszamy w drogę do Makassar. Siedzenia mega wygodne rozkładane prawie do pozycji leżącej. Mimo wszystko trudno zasnąć, ale tak chyba koło północy się nam udaje.