Skuterami po Khao Lak

Dzień wcześniej wypożyczyliśmy skutery za 150 THB/ doba (wypożyczenie w resorcie, także nie potrzebne były cyrki z paszportami, oświadczeniami itp.). Więc rano po śniadaniu wsiadamy i wio do Khao Lak. Na początek jedziemy na plażę Bang Niang Beach chwila na plażnig i smażing, godzinka na plaży i starczy później małe zakupy na Bang Niang Market w trakcie zaczyna niebo płakać nad biednymi facetami, no i dobrze jest okazja aby siąść coś wrzucić do żołądka. Po wizycie na targu jesteśmy o jedną torebkę Kors do przodu i nie tylko my. Niebo zaczyna się przejaśniać - co dalej robić, decydujemy odwiedzić Tsunami Memorial jak decydujemy tak robimy.

Tsunami Memorial jest dokładnie naprzeciwko targu, ale o tym dowiedzieliśmy się później, poruszanie się w cztery skutery po dość ruchliwej ulicy bywa czasami trudne. I tak było w naszym przypadku, przewodnik stada z włączoną nawigacją gdzieś zniknął, podczas gdy reszta przejęta włączaniem się do ruchu straciła go na chwilę z oczu. Po prostu pojechał prosto na drugą stronę, a reszta skręciła no i pogubiliśmy procedury awaryjne też nie zdały egzaminu szukaliśmy się nawzajem, ale się nie znaleźliśmy. Telefony używamy tylko w przypadkach ekstremalnych, ten jeszcze takim nie był. W tak zwanym międzyczasie w pozostałej części stada jeden skuterek łapie kapcia (para numer 3 ta sama która rok temu zaliczyła upadek na skuterku i do jazdy w tym roku podchodziła z dużą rezerwą), pytamy dookoła za jakimś warsztatem, ale tubylcy nie są w stanie wskazać żadnego - dziwne w tak komercyjnej lokalizacji brak??

Rad nie rad zostawiamy panie i w dwa sprawne motorki jedziemy do resortu może coś poradzą. Panie zostawiliśmy przy McDonaldzie, aby móc w razie czego podać namiary. Pani w resorcie spytała o który skuter chodzi sprawdziła numer rejestracyjny, gdzieś zadzwoniła i kazała wracać. No to wracamy siadamy razem całą grupą i czekamy na pomoc drogową, czekamy i czekamy, trochę zaczynamy się nudzić. Postanawiamy przeprowadzić feralny skuterek bliżej miejsca, gdzie siedzimy a tu niespodzianka koło jest napompowane. Auto-pomoc zadziała bez naszej świadomości i wiadomości.

Szukając warsztatu sprawdziliśmy, gdzie dokładnie jest Tsunami Memorial no to jedziemy, wrażenia przygnębiające zdjęcia trochę szokujące.

Dwa słowa, dlaczego mieliśmy problem z odnalezieniem Tsunami Memorial, kilka lat temu, gdy byliśmy w tej okolicy, tylko trochę dalej na północ zapamiętałem, że okręt patrolowy który jest swego rodzaju obeliskiem upamiętniającym tą tragedię było widać z ulicy. (Okręt ten fala tsunami poniosła dwa kilometry w głąb lądu) w chwili obecnej zasłaniają go nowo pobudowane budynki ot co to znaczy być w paradygmacie.

W myśl powiedzenia najciemniej jest pod latarnią, kręciliśmy się dobrych kilka razy obok i nie widzieliśmy tego miejsca.

Odwiedziliśmy też Tsunami Memorial Museum szczerze mówiąc nie polecam wprawdzie niby biletów nie ma, ale jest obowiązkowy datek 500 THB na wspomożenie ofiar tsunami. Samo muzeum to kilka makiet zdjęć i trzy sale, gdzie lecą filmy dokumentalne o tragedii znane z TV w języku angielskim, francuskim i niemieckim. Jako muzeum słabo, no chyba że ktoś czuje potrzebę bycia współczującym to może poświęcić 500 THB.

Poczuliśmy głód, więc jedziemy do knajpki "Lucky Restaurant" będącej o rzut beretem, gdzie w dniu wczorajszym jedliśmy kolację i tam spotykamy zaginionego przewodnika stada, siadamy zajadamy smaczną kolację i w pełnym składzie wracamy do resortu dziś zielona noc, trzeba zutylizować zapasy, bo płynów do podręcznego nie zapakujemy, a jutro wtorek więc jesteśmy w Wietnamie.

"Lucky Restaurant" godna polecenia smacznie, bardzo smacznie

Zdjęcia (2)

Komentarze (0)