Dzień totalnego lenistwa, trochę basen, trochę plaża, spacerki po mieścinie. Kupiliśmy bilety do Bangkoku nie na przystani promowej, ale w znanym już nam Richmond Travel trochę drożej, ale jak doliczyć ceny transferów do i z przystani wchodzi na jedno. VIP bus 24 osoby za 1200 THB od osoby.
Po południu postanowiliśmy odwiedzić jeszcze jedną plażę w Haad Rin, na której do tej pory nie byliśmy, a z mapy wynikało, że jest. O swojsko brzmiącej nazwie Lila Beach ( swojsko wprawdzie fonetycznie, ale miło mieć plażę swojego imienia jak twierdzi moja połowica ). Trochę musieliśmy jej poszukać, próbowałem ją znaleźć korzystając ze swojego zmysłu orientacji, ale nie dałem rady. Musiałem użyć języka za przewodnika. Trzeba było wleźć na górkę i z niej zejść i jesteśmy, nasi też tu są. Plażę zaliczamy do przyjemnych, jeśli ktoś planuje zatrzymać się w Haad Rin to jak najbardziej polecamy zatrzymać się przy tej plaży, o resortach się nie wypowiem bo nie wiem co oferują z zewnątrz wyglądały zachęcająco.
Zaliczyliśmy jeszcze masaż drobne zakupy w końcu ten dzień jest dla Niej, ja jeszcze zaliczyłem fryzjera, a właściwie fryzjerkę w cenie wyższej niż w kraju. Roboty miała na całe 5 minut z moim bujnym włosem, a kosztowało to 200 THB.
Dzionek zleciał, czas powoli myśleć o wyjeździe, jutro o 16 zabiera nas samochód spod hotelu na prom. W hotelu możemy zostać do 14.