Późne śniadanie, wypożyczamy motorki na dowód osobisty ( na Ko Phayam i Ko Kood nie musieliśmy zostawiać żadnych dokumentów) i wio w drogę w poszukiwaniu świeżych krabów w gąszcz lasów mangrowych. Świeżych krabów, które Jerry pamiętał z sprzed 7 lat nie dostaliśmy mimo, że miejsce do którego wtedy trafił zostało odnalezione. Wprawdzie zamiast drewnianych kładek są teraz betonowe pomosty i ścieżka po lasach mangrowych ( za wejście na którą trzeba oczywiście trzeba zapłacić ).
Knajpa w której starsza pani 7 lat temu podała i obrała kraba też odnaleziona. Ale starszej pani nie było, krabów pomimo, że stadami łaziły po mangrowym błocie też nie było. Świeżej ryby pomimo, że knajpa na wodzie też nie było, a co było mrożone krewetki w kosmicznej cenie. Nie, nie po to jechaliśmy do Tajlandii, takie coś to w domu możemy mieć, więc skończyło się w Sala Dan na curry i sałatce Tom San.
Przy okazji załatwiliśmy nurkowanie na jutrzejszy dzień z Lanta Diver na Koh Ha.
Wieczór oszczędnie przy changu za 55 THB ze sklepu na przeciwko - jutro nurkowanie pobudka o 6.30.