Geoblog.pl    tiri    Podróże    Kuala Lumpur-Siem Rap-Tajlandia 2016    Wracamy do domu
Zwiń mapę
2016
04
lut

Wracamy do domu

 
Malezja
Malezja, Kuala Lumpur
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12300 km
 
Pożegnania nadszedł czas.
Pakujemy manele, mimo że zakupy były mizerne to i tak dokupiliśmy walizkę kabinową, aby pomieścić rzeczy, które nam przybyły podczas wyjazdu. Spakowani, odświeżeni, pokój mamy opuścić do 11, a o 12 ma nas zabrać busik, na lotnisko DMK.
Marszruta powrotu wygląda następująco :
o 12 busem na lotnisko DMK
o15 lecimy z DMK do KUL jesteśmy 17
o 23 lecimy z KUL do IST jesteśmy 5
o 12 lecimy z IST do WAW jesteśmy 15
o 17 pendolino z Warszawy do Gdyni jesteśmy o 19
z Gdyni jakieś 40 minut i jesteśmy w Domu
czyli dobrze ponad dobę w podróży.

Do KUL lecimy AirAsia, wykupiony jeden bagaż 20 kg.Z bagażami schodzimy do hotelowego lobby, coś te nasze bagaże wydają mi się przyciężkie, w lobby jest waga więc sprawdzamy. Jest 27 kg w bagażu rejestrowym i po dobre 10 kg w podręcznych. Próbuję dokupić podwyższenie wagi bagażu przez net, nie udaje się. Małe przegrupowanie w bagażach i w głównym mamy 23 kg. Jak do tej pory podczas naszych lotów zdarzyło się dwa razy czepialstwo co do wagi bagażu. Ostatni raz gdy lecieliśmy do Siem Reap.
Zobaczymy na lotnisku, czy będzie jakiś problem.

Busik przyjeżdża o czasie wsiadamy jako pierwsi, jedziemy dalej pozbierać ludzi po hotelach i hostelach. Zbieranie trwało długo, nawet bardzo długo, kierowca wyglądał na totalnie zakręconego, to albo kogoś nie było, albo on źle podjechał. Koniec końców minęła prawie godzina tego zbierania, gościu zebrał więcej pasażerów niż było miejsc siedzących w busie. Może zakręcony, ale skuteczny.
Ponieważ należę do ludzi, że tak powiem ostrożnych to zacząłem się obawiać czy damy radę dojechać na czas na lotnisko. Tym bardziej, że co chwilę stoimy w korku, a tu godziny szczytu. Myślę sobie, odpalę nawigację zobaczę, ile czasu nam zostało, jak to bywa w takich wypadkach nawigacja wariuje, pokazuje bzdury, a ja zaczynam się pocić.
Zanim zresetowałem telefon byliśmy na lotnisku, odprawa, do tych trzech kg. nadbagażu nikt się nie czepiał, podręcznego też nikt nie ważył.

Bez problemów lądujemy w KLIA II. Dość długo trwała odprawa paszportowa. Przechodzimy przez bramki nasz bagaż już krąży po taśmie. Bierzemy manele i szlajamy się po części komercyjnej terminala. Zjedliśmy ostatni posiłek w Azji, jakieś drobne zakupy aby wydać ostanie ringgity. Szybko zleciało idziemy na KLIA Express i za dwa ringgity, pięć minut później jesteśmy na KLIA.
Odprawiamy się na lot do Europy i już za ostatnie ringgity kupujemy po lodzie w lotniskowym MacDonaldzie ( cena 1 MYR = 1 PLN, w Polsce taki kosztuje 3 zł, taki mamy wolny rynek). Dalej już podobnie jak w przeciwną stronę. Kolejką z terminala odpraw do terminala odlotów. I ładujemy się do samolotu.

O piątej rano lądujemy w Stambule. Tu znowu się zastanawiamy wyjść na miasto, czy koczować na lotnisku. Decydujemy się zostać, ciemno i pogoda taka sobie, dżdżysto i jakieś 3 stopnie na zewnątrz. Na darmową wycieczkę fundowane przez linie lotnicze, też raczej się nie załapiemy, choć teoretycznie powinniśmy zdążyć na styk.
Te siedem godzin na lotnisku to jednak był mały horror, szlajaliśmy się w te i w tamte, to kawa, to szperanie w necie. Spotykamy twarze znane nam z lotu do Stambułu, równie zmęczone jak nasze.
W końcu ładujemy się do samolotu i lecimy do Warszawy lot przebiegł podobnie jak poprzednio miło i przyjemnie.

W Warszawie trochę żonce na chwilę ciśnienie wzrosło, gdy oczekiwaliśmy na bagaż, nie ma i nie ma. Przypomina się sytuacja z przed roku, kiedy to bagaż zaginął. Sytuacja się nie powtórzyła bagaż w końcu wyjechał. Na SKM, jedziemy na stację śródmieście i przechodzimy na centralny. Mamy szansę zdążyć na pociąg o godzinę szybciej. Walimy do kasy, a tu kolejka jednak przepuszczają nas do okienka. Tu niestety rozczarowanie „ panie bilety w piątek d o Gdyni, zapomnij dawno wyprzedane „ . Trudno mamy jeszcze godzinę do odjazdu.
Godzina, co to dla nas ( siedem w Stambule ). Minęło szybko, podobnie jak jazda pedolino.
Na dworcu w Gdyni czeka na nas już córa, ładujemy się do auta i do domu.
O dwudziestej jesteśmy już w domu.

I na tym się kończy nasza przygoda. Zostały wspomnienia, pewnie przy zupce tom yum.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
tiri
Krzysztof Tiri
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 225 wpisów225 39 komentarzy39 1011 zdjęć1011 2 pliki multimedialne2
 
Moje podróżewięcej
08.05.2023 - 21.02.2024
 
 
29.04.2019 - 09.07.2020
 
 
19.08.2018 - 30.04.2019