Geoblog.pl    tiri    Podróże    Singapur-Filipiny-Bangkok 2013    Tour C
Zwiń mapę
2013
22
sty

Tour C

 
Filipiny
Filipiny, El Nido
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13360 km
 
Wstajemy, śniadanie i szykujemy się do wypłynięcia, myśleliśmy, że będziemy sami we czwórkę ( poprzedniego dnia widzieliśmy jak z touru wróciła tylko parka zakochanych), a tu niespodzianka dochodzą ludziska i dochodzą, jest nas dziesiątka, w tym to jeszcze większa niespodzianka ósemka polaków. W El Nido spotkaliśmy największą liczbę naszych rodaków, podczas dotychczasowych wojaży.
Samo naj, najdalej od kraju i najwięcej.Na łódce znaleźli się jeszcze Słowak i Austriaczka, którzy byli święcie przekonani, że trafili w środek polskiej wycieczki.
Wypływamy pierwszą wysepką jest helicopter island nazwana tak z racji kształtu, nam raczej przypominała leżącego dinozaura, Ładna plaża chwila opalania, kąpiel i płyniemy dalej do Hidden beach, plaża ukryta pośród skał prawdziwe cudo natury, schodzimy spacerujemy po plaży pośród skał, pstrykamy masę zdjęć, słoneczko świeci coraz mocniej po prostu bajka. Płyniemy dalej zatrzymujemy się na przygodnej plaży na lunch, który przyrządza dla nas załoga, mięsko, ryba i kalmary, na deser ananas i arbuz, krótka sjesta, kąpiel i płyniemy dalej do Mantinloc shrine opuszczone sanktuarium na cześć Matki Boskiej, robi niesamowite wrażenie pięknie usytuowana budowla, w której było coś na kształt szpitala, zakonu, trudno było nam się dowiedzieć czegoś konkretnego na ten temat, była wersja, że została zbudowana na cześć cudu obfitych połowów, że została zbudowana przez bogatą rodzinę jako votum dziękczynne. Jakby nie było musiało być piękne teraz powoli niszczeje, w piwnicach jednego z budynków jest parę fotografii z opisami, ale całej historii tego miejsca nie ma. Wracając zatrzymujemy się przy Secret beach, następny cud natury, aby się tam dostać trzeba przepłynąć przez szczelinę w skałach, która podczas przypływu znajduje się w całości pod wodą, niestety nie mogliśmy zrobić zdjęć bo obawialiśmy się o zamoczenie aparatu, do którego nie zabraliśmy wodoodpornego etui.
To był ostatni punkt programu, wracamy do resortu, łapiemy tricykla i jedziemy do miasteczka na kolację, wybieramy knajpkę na plaży z muzyczką live, parę browarków San Miguel i następny dzionek minął.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
geminus
geminus - 2013-08-04 03:21
Szkoda ze nie pogadaliscie prywatnie z wlascicielami lodzi. Ja w ten sposob zalatwilem lodz tylkjo dla naszej czworki za 700 Peso na caly dzien z mozliwoscia dyktowania trasy. Jedzonko tez bylo w cenie i to takie jakie chcielismy.
 
geminus
geminus - 2013-08-04 03:22
700 to bylo od osoy. Warto bylo. Pozdrawiam
 
tiri
tiri - 2013-08-14 13:28
łódka należała do resortu, a właścicielka nie chciała za chińskiego boga opuścić ani jednego peso.
 
 
tiri
Krzysztof Tiri
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 220 wpisów220 37 komentarzy37 976 zdjęć976 2 pliki multimedialne2
 
Moje podróżewięcej
08.05.2023 - 16.02.2024
 
 
29.04.2019 - 09.07.2020
 
 
19.08.2018 - 30.04.2019