No nareszcie koniec naszych podniebnych podróży (przynajmniej na razie), teraz czeka nas znalezienie transportu na Koh Kho Khao, naganiaczy przed lotniskiem sporo, ceny zaczynają się od 2000 THB, znajdujemy chętnego za 1300. Niebo zachmurzone pojawia się na chwilę słońce, ale zaraz przychodzą chmury zaczyna lać deszcz, humory zaczynają się psuć taki kawał świata przelecieliśmy, a tu skucha podobno pora deszczowa się przedłużyła, w każdym bądź razie pogoda niepewna. Podczas jazdy zdarzył się niemiły incydent, w trakcie wyprzedzania nas gość pick-upem ślizgnął się i wylądował w rowie, parę kilometrów dalej następny w rowie. No ale dojechaliśmy, a tu niespodzianka dalej trzeba się przeprawić przez rzekę long tail boat-em 20THB od łebka i dopłacić taksiarzowi, bo mimo że pokazywaliśmy rezerwację z nazwą miejscowości i hotelu to kierowca twierdził że mówiliśmy o Khao Lak a jechaliśmy 30 km dalej wprawdzie Koh Kho Khao należy do Khao Lak, ale jest sporo oddalone od centrum no i dopłaciliśmy 300 , a potem jeszcze 5 min taxi już po drugiej stronie rzeki i to wreszcie koniec, jesteśmy na miejscu pierwsze dwie noce mieliśmy zabookowane, jeszcze w Polsce poprzez agoda.pl. Hotel przyzwoity pokoje duże można by rzec komfortowe, tylko czuć stęchlizną, jakby długo niewietrzone. I tylko ta pogoda, potrzeba trochę brązowego rozweselacza i niebo się wypogodziło i humory poprawiły, a my jesteśmy prawie na tajskim końcu świata :-)