Indonezja uczy cierpliwości, już to pisałem. Dziś trafiła nam się kolejna lekcja. Miał być transport bezpośrednio z Kadidiri Paradise do Sandy Beach spokojnie po śniadaniu, godzinka i jesteśmy w nowym miejscu.
Niestety nie udało się, zaklepanej łodzi nie będzie bo coś tam. Mamy jedynie transport do Wakai, a to niestety w odwrotnym kierunku. Dalej już na własną rękę. Przenosimy się z wyspy Kadidiri na Malenge..
Z Wakai do Malenge pływa łódź publiczna i ta ma wypływać z Wakai o 13. Pakujemy się do łódeczki która parę dni temu tutaj przybyliśmy i dobre pól godzinki pyrkamy do Wakai, tu dowiadujemy się że łódka publiczna do Malenge wypływa o 14 i płynie dobre dwie godzinki, ponieważ zatrzymuje się w większości wiosek po drodze, a z portu Pulau Papan na Malenge czeka nas jeszcze transfer łódką do resortu. Kręcimy się po przystani w Wakai i próbujemy wynająć łódkę prywatnie co w końcu się nam udaje w rozbiciu na sześć osób cena wychodzi prawie jak łodzią publiczną. Najszybsza łódź to, to nie była, ale dała radę i po półtorej godzinie dupą na twardych deskach lądujemy na kolejnej rajskiej plaży w resorcie Sandy Bay. Jesteśmy jedynymi gośćmi w resorcie, domki trochę gorsze niż w poprzedniej miejscówce, ale za to nie problemu z wodą po prostu jest.
Mamy tropikalny raj, tylko na wyłączność, żyć nie umierać ale dla osobników stadnych do których zalicza się towarzyszka mojego żywota po jednym dniu raj staje się więzieniem. Nie dość, że jest osobnikiem stadnym to jeszcze gromadnym i sześć osób to za mało, a tu na dodatek zero zasięgu GSM, zero WiFi jak tu żyć, to nie raj, to więzienie. Prąd wyłączany jest o 22. Cicho, ciemno z tą ciszą to przesada domek jest 5 metrów od brzegu fale szumią, plaża z kolei jest otoczona wzgórzami porośniętymi dżunglą, a dżungla nocą żyje i wcale nie jest cicha. Za oknem coś charczy, świerszczy, drapie kiedy rozum śpi … nie dość, że więzienie to horror na dodatek.
Dla mnie raj, dla niej niekoniecznie. Zakwaterowanie mamy w opcji all, czyli z posiłkami, przeważają ryby i inne dary morza i to nam pasuje. Plaży mamy tak ze 400 m, woda cieplutka kolor bajeczny turkus i przyjemny piaseczek. Za naszym domkiem mieszka siedem szczeniaczków, także mówię żonce jak coś nas będzie chciało zjeść to szczeniaki będą pierwsze, a jak widać mają się dobrze.
Domki mniejsze, brak prądu równa się brak wiatraka do tego pozamykane okna w obawie przed złowrogą dżunglą daje duchotę i to jest prawdziwy minus w tych pięknych okolicznościach przyrody, ciężko zasnąć.