Płyniemy na Unauna cel wycieczka na wulkan, cała nasza szóstka plus dwoje holendrów okrętuje się na maciupką łódkę, ale za to z dwoma dość okazałymi silnikami. Gdy ekipa znalazła się na łódce to burta wystawała tylko kilkanaście centymetrów pod lustro wody. Pogoda w miarę, fal nie ma, nie powinno być źle. Ruszamy z kopyta do pokonania dobrze ponad 20 km przed nami widać kontury wyspy.
W trakcie rejsu zaczynamy się trochę nakręcać bo nad Unauną widać deszczowe chmury, a na łódce zero kapoków, radia nie widać nie mówiąc o sprzęcie typu rakietnica. Oj wybraliśmy się, ale póki co śmigamy bez przeszkód trochę chlapie, trochę rzuca, ale wyspa coraz bliżej. Trochę chlapie zmienia się w chlapie jak cholera, przykrywamy się folią, bardziej zapobiegliwi mają kurteczki wodoodporne. Po drodze jeszcze moczy nas deszczyk co nic mam nie robi bo i tak jesteśmy już mokrzy.
Dopływamy, niebo się rozjaśnia lądujemy w resorcie Sanctum, pytamy się o możliwość nurkowania, ależ nie ma problemu, gdzie chcecie i ile chcecie. Nasza dwójka rezygnuje z wycieczki na wulkan. Nurkujemy, reszta będzie zdobywać wulkan, na razie czekają na skutery które podwiozą ich w okolice wulkanu.
Nurkowanie – recenzja.
Krótko najlepsze do tej pory w życiu, lepiej jak na Similanach, korale w kształtach do tej pory nie widzianych, udało się nam spotkać orlenie (egale ray), żarłacze czarnopłetwe (blacktip), murenę trafił się nawet żółw i to podczas jednego nurkowania. Nurkowaliśmy na spotach Pinnacle I i II, żal że tylko dwa razy, na więcej nie starczyło czasu.
Grupa wulkanologów również nieziemsko zadowolona, niestety czas wracać. Pyrkamy godzinkę w przeciwną stronę i szczęśliwie przed zmrokiem jesteśmy w resorcie, po bintangu i spać jutro zmieniamy wyspę, załatwiliśmy bezpośredni transport z Kadidiri na Malenge do resortu Sandy Bay.