Dziś mieliśmy wylecieć o 10 rano z Singapuru. Ale Lionair zmienił nam plany i wylecimy o 22. Pozwoliło nam to trochę dłużej poleniuchować, ale było nie było o 12 trzeba robić wypad z hotelu. Ponieważ mail od Lionair był trochę dla nas enigmatyczny i kończył się prośbą o zgłoszenie się do biura na lotnisku. Postanowiliśmy pojechać tam dowiedzieć się o co chodzi, ewentualnie zostawić manele w przechowalni i wrócić do miasta.
Metrem dotarliśmy na lotnisko, wylot mamy z terminala 1, więc tam się kierujemy w poszukiwaniu biura Lionair. Idziemy do punktu informacji, tam się dowiadujemy, że takowego biura nie ma lotnisku. Panienka słabo się orientowała bo z jej stanowiska było widać stanowiska odprawy Lionair, na dodatek czynne. Kierujemy się tam w celu wyjaśnienia sytuacji, po drodze na tablicy odlotów widzimy, że prawie wszystkie loty indonezyjskich linii są skasowane. Garuda, Lionair i Batik pokasowały loty z Singapuru do Dżakarty i na Bali. Na stanowisku odprawy na pytanie dlaczego jest taka sytuacja uzyskaliśmy odpowiedź, że z przyczyn operacyjnych. Próbujemy uzyskać jakąś rekompensatę za przesunięcie lotu, niestety nic nie wskóraliśmy. Więc odprawiamy się, tu zostaliśmy poproszeni o zważenie naszych bagaży podręcznych dodam, że jak do tej pory przemieszczamy się tylko z bagażem podręcznym. Ważą nasze bagaże i wychodzi, że 3 sztuki maja nieco ponad 10 kg i każą nam dopłacić. Tu my pełni oburzenia, że nie dość, że lot mamy przesunięty to jeszcze mamy płacić za nadbagaż, odpuszczają nie musimy płacić.
A propos bagażu w Lionair, można zabrać na pokład dwie sztuki bagażu o max łącznej wadze 7 kg. Jedna sztuka to mały bagaż podręczny o wymiarach 40 x 30 x 20 cm, druga to mała torba osobista. Nasze bagaże to normalne bagaże podręczne i bardziej obawialiśmy się, że doczepią się nam do wymiarów niż do wagi.
Resztę dnia spędziliśmy na lotnisku, a właściwie w centrum handlowym Jewel ze słynną fontanną w centrum tej konstrukcji. Opisywać nie będę, bo nie potrafię kto ciekawy niech obejrzy zdjęcia, jedno powiem robi wrażenie.
I tak przekulaliśmy się do wylotu. Nie lecieliśmy Lionairem, a liniami z ich stajni Batik, dzięki temu samolot do Dżakarty miał rozrywkę pokładową i zaserwowano nam ciepły posiłek. Lot do Dżakarty bez niespodzianek.
Hala przylotów w Dżakarcie robi na mnie wrażenie polskich dworców z lat 80-dziesiątych, ale przyznać muszę, że było czysto. Odloty krajowe podobnie. Jeszcze trakcie lotu wypełniamy kartę informacyjną o naszym zdrowiu i ostatnich podróżach, która oddajemy po przylocie, mamy także dyskretne mierzenie temperatury.
Trzy godziny przerwy między lotami i o 2 nad ranem lecimy do Gorontalo, lecimy Batikiem posiłek jest, ale rozrywki pokładowej już nie ma.