Nie napisałem tego we wpisie o MBK, ale podczas zakupów w jednym sklepów, a mianowicie Tokyu zauważyłem tabliczkę "VAT refund", ponieważ dokonaliśmy tam niewielkich zakupów postanowiłem odzyskać VAT.
Cała procedura jest prosta i nieupierdliwa, wprawdzie VAT to tylko 7%, odzyskać mi się udało całe 150 THB. jak to wygląda.
Po pierwsze trzeba mieć paragony powyżej chyba 2000 THB i udać się do punktu obsługi klienta. Właściwie to po pierwsze trzeba znaleźć sklep z plakietką "VAT refund"
W punkcie obsługi klienta pracownik sklepu wypełnia formularz do którego potrzebny jest paszport ( nie miałem przy sobie akurat paszportu, wystarczył DO ). Jeśli nie ma kolejki trwa to 2 minuty. Następnym krokiem jest już będąc na lotnisku Suvarnabhumi jeszcze przed kontrolą bezpieczeństwa należy podejść do inspekcji VAT, która znajduje się po prawej stronie po wejściu do hali odlotów za linią stanowisk odprawy W. Tam znudzona pani/pan zrzuca okiem na kwit, który dostaliśmy w sklepie i ma obowiązek sprawdzić czy rzeczywiście mamy przy sobie towary przeznaczone do wywozu. Oczywiście tego nie robi tylko przybija stempel na kwicie. Później już będąc po odprawie, będąc w strefie wolnocłowej odnajdujemy punkt zwrotu VAT, łatwo trafić bardzo dobrze jest oznakowane dojście do tego punktu. Tam dajemy kwit i tu po jakiś 5 minutach dostajemy kasę do ręki( tu też wystarczył DO) starczyło na butelkę wody. Jeszcze jeśli chcemy to możemy ocenić obsługującego nas urzędnika poprzez naciśnięcie na ekraniku dotykowym znajdującym się przy okienku buźki z odpowiednim wyrazem twarzy. Ja tam byłem i uśmiechniętą buźkę nacisnąłem.
Dobrze, ale zanim dostaniemy zwrot VATu musimy dojechać na lotnisko. Busika na lotnisko kupiliśmy dwa dni wcześniej za 120 THB od łebka. Z hotelu wyjeżdżamy o 6 rano śniadanie dostajemy na wynos kanapkę z kurczakiem, jakiś rogalik i banana. Chyba dlatego, że jest niedziela rano na lotnisku jesteśmy przed 7 wylot mamy prawie za trzy godziny. Odprawieni byliśmy on-line, ale w trakcie wojażu doszła mam jedna sztuka bagażu rejestrowanego ( do Tajlandii lecieliśmy tylko z kabinowym). Dokupiliśmy torbę gdzie władowaliśmy fanty jakie się nam uzbierały podczas wojażu. Torba słabego sortu za 300 THB, ale z zamknięciem na kłódeczkę dla większego bezpieczeństwa zastreczowaliśmy ją folią kupioną w sklepie za 50 THB. Czy warto się bawić w samodzielne foliowanie, niech każdy oceni sam, sprawdziłem ofoliowanie bagażu na lotnisku kosztuje 150 THB (choć kupując folię myślałem, że więcej).
Oprawiliśmy się on-line, ale na maila przyszły tylko bilety na pierwszy etap podróży, czyli lot Bangkok Moskwa. Bilety wydrukowałem w hotelu w sumie niepotrzebnie, choć przy odprawie on-line bardziej nam chodziło o rezerwację miejsca. Bilety można wydrukować także w maszynie do odprawy na lotnisku, tu udało się wydrukować bilety na całą trasę i też niepotrzebnie. Ponieważ bilety mieliśmy wydrukowane idziemy do stanowiska "drop", a tu miły pan poprosił o wydrukowane przez nas bilety i wydrukował nam nowe na kartoniku.
Dalej już standardowo kontrola bezpieczeństwa, paszportowa, bording i fru do Moskwy bez opóźnień zgodnie z rozkładem. Lecimy w dzień podziwiamy widoki mijamy kraje i krainy zaliczamy nawet Afganistan przelatujemy dokładnie nad Kabulem.
Lot bez emocji jakiś film ( Shallows ), posiłek dwa razy, w międzyczasie lody i jesteśmy w Moskwie. Tym razem w terminalu D i E, tu wygląda wreszcie jak u ludzi. 2 godziny później lecimy do Warszawy, dostajemy nawet kanapkę w trakcie lotu.
W Warszawie już niestety mamy 3,5 godziny oczekiwania na lot do Gdańska, więc niespiesznie odbieramy bagaż, który wyjeżdża prawie na końcu, co moją oblubienicę wprowadza w stan nerwowego pobudzenia (patrz wcześniejsze podróże). Tu również byliśmy odprawieni przez internet, także oddajemy bagaż rejestrowy przechodzimy ponowie kontrolę bezpieczeństwa i snujemy się po lotnisku nadrabiając telefoniczne kontakty z rodziną i znajomymi.
Po godzinie 19 nie mieliśmy już pendolino do Gdyni stąd wybór samolotu, nawet drogo nie wyszło.
Przed 24 jesteśmy w Gdańsku zięciu odbiera nas z lotniska i lądujemy w domu o w pół do pierwszej dnia następnego.
Do łóżka jutro do pracy :-(