Geoblog.pl    tiri    Podróże    Tajlandia 2010    Długa droga do celu
Zwiń mapę
2010
06
mar

Długa droga do celu

 
Tajlandia
Tajlandia, Ko Lipe
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8960 km
 
Lot mija bez większych przeszkód, na początek padła informacja o zakazie spożywania alkoholu na pokładach linii Aeroflot. Chcieliśmy strzelić sobie po maluchu, z zapasu zakupionego w strefie wolnocłowej na moskiewskim lotnisku, mogliśmy zrobić to po cichu, ale daliśmy sobie spokój wypijemy na miejscu. Staraliśmy się przespać jak najwięcej, ale ja trudno zasypiam w pozycji półleżącej, moja połówka wyczyniając, różne wygibasy o które bym jej nie podejrzewam coś tam podrzemała. Jedzenie nie najgorsze, jak na jedzenie samolotowe trochę plastikowe, ale celebracja posiłku sprawia, że czas płynie szybciej. Rozrywki pokładowe ok. filmy kinowe i seriale telewizyjne, jest nawet "siedemnaście mgnień wiosny" młodsi pewnie nie wiedzą kto to Stirlitz, gry, muzyka.
Lądujemy o czasie 08.40, idziemy do odprawy paszportowo-wizowej, tam nam robią fotkę sprawdzają wizę ( wizę załatwiliśmy w Polsce, wysyłając paszporty kurierem do ambasady koszt wizy 100 zł/osoba ) i jesteśmy w Tajlandii.
Za trzy godziny mamy samolot Air Asia do Hat Yai. Odbieramy bagaże i przechodzimy do części krajowej lotniska, robimy odprawę, w trakcie której zostaje skonfiskowany balsam do opalania z bagażu podręcznego, którego nie zauważono ani w Polsce, ani w Rosji. Siadamy grzecznie w poczekalni i czekamy na wejście do samolotu. W Hat Yai jesteśmy przed 13.00 i zaczynamy walkę z czasem, musimy dostać się do Pak Bara do 15.00 o tej godzinie wypływa ostatni speedboat do Koh Lipe.
Wychodzimy z lotniska, słońce, zieleń, temperatura, tak, tak sobie wyobrażaliśmy tropiki, wszystko jest takie inne, egzotyczne.
Ale wracamy do tematu, łapiemy taxi, oczywiście z całym ceremoniałem, oczytani po blogach na temat Tajlandii wiedzieliśmy z grubsza co mamy robić, mijamy naganiaczy, odchodzimy kawałek dalej, tam po krótkich targach dogadujemy cenę, jedziemy do miasta do pierwszej z brzegu agencji turystycznej. Po drodze coraz bardziej egzotyczne dla nas widoczki,stragany, 7eleven, zieleń bije po oczach swoim kolorem.
Kierowca dowozi nas do zaprzyjaźnionej sobie agencji ( jakżeżby inaczej ). tam gorączkowa narada pań nas obsługujących, kilka telefonów, kupujemy bilety na Koh Lipe, powinniśmy zdążyć łódź odpływa nie o 15.00, a o 16.00. Kierowca ten sam co z lotniska, gna na złamanie karku do Pak Bara. W Pak Bara już na na nas czekają, na łódź i wio.
Po drodze mieliśmy dwa przystanki jeden na Tarutao, gdzie zostaliśmy skasowani za wstęp do parku narodowego. Drugi na bezludnej wysepce gdzieś po środku morza, Tam nie wytrzymujemy ściągamy ciuchy i w bieliźnie chlup do wód morza andamańskiego. Ciepło miło, przyjemnie, bielutki piasek, palmy, krajobraz jak z widokówki.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
tiri
Krzysztof Tiri
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 225 wpisów225 39 komentarzy39 1011 zdjęć1011 2 pliki multimedialne2
 
Moje podróżewięcej
08.05.2023 - 21.02.2024
 
 
29.04.2019 - 09.07.2020
 
 
19.08.2018 - 30.04.2019